niedziela, 15 marca 2009

Jakiego bólu trzeba, aby przyznać krok pierwszy?

2009-03-15

Dzisiaj wraz z Anią i Andrzejem poszliśmy do Puszczy. Pogoda była wspaniała. Niestety w Kanale Zaborowskim brakowało ok. 40 cm wody, w porównaniu do stanu wód w poprzednich latach o tej porze. Znaczy to susza. Chyba, że spadnie dużo deszczu.
Ania dzielnie szła przez cały czas, tak że doszliśmy na przystanek autobusu 20 minut przed odjazdem wcześniejszego „busika”. Nawet Ania się dziwiła, że tak szybko i prawie bez odpoczynku doszliśmy i zdążyliśmy na ten autobus. Zaprosiłem ich do domu na herbatę z masłem Ghee i obiad. Ale żeby im się nie nudziło podczas moich przygotowań w kuchni, puściłem im „Serce” rekolekcje Pawlukiewicza. Przy okazji, już podczas posiłku, również i ja posłuchałem tych rekolekcji. Chociaż wysłuchałem tego wykładu już ze dwa-trzy razy, to teraz, po wczorajszych odwiedzinach u Antka, słuchałem tego, jakby po raz pierwszy i miałem nieodparte wrażenie, że Pawlukiewicz mówi o Antku. No, bo jak wytłumaczyć to zachowanie Antka, kiedy mówił mi, że ja nadużywam syntetyków (w domyśle, lekarstw). Po pierwsze, nie zrobiło to aż takiego wrażenia na mnie, jako biochemiku. Po drugie, skąd Antek wie, co ja zażywam? Wszak on ze mną nie mieszka! A pomimo to, zaczął mnie upominać z taką żarliwością, że zaczęło we mnie kiełkować przekonanie, że on chce coś innego powiedzieć. A co to mogłoby być? I na to pytanie odpowiada Pawlukiewicz.
Zostaw „wydział propagandy” (czytaj: rozum, tłumaczenia, wymówki, usprawiedliwienia) – idź do serca – tam znajdziesz odpowiedź. Nie oszukasz samego siebie! Wszak Antek cały ten wywód mówił do siebie, on siebie usprawiedliwiał! Ale przed kim? Przede mną? Czy przed sobą? On chciał zagłuszyć ten głos sumienia, który mu podpowiadał, że ten jego ciężki stan zdrowia jest spowodowany właśnie jego niechęcią do zażywania lekarstw. Ja oczywiście nie jestem taki łatwy w rozmowie i szybko wskazałem mu, że to dotyczy jego samego! Że to on targuje się z Bogiem, prosząc, aby wziął jego cierpienie, jednocześnie usprawiedliwiając swoją odmowę zażywania leków faktem, że on nigdy przedtem ich nie zażywał. Na co ja, (trochę ironicznie) spytałem go, czy przedtem (kiedy nie zażywał leków) chorował na szpiczaka? I powtórzyłem mu przykład z cukrzycą, czy w takim przypadku, też nie robiłby sobie zastrzyków z insuliny? W końcu, nawiązując do jego modłów, powiedziałem mu, że, jako pokutę, musi zażywać leki. Oczywiście pytania te pozostały bez odpowiedzi.

Ale też ja nie potraktowałem jego wypowiedzi personalnie i z pomocą jego żony wyszczotkowałem mu plecy, żeby nie dostał odleżyn. Już na kursie dla wolontariuszy hospicyjnych uczyli nas, że pewne, proste rzeczy w domu chorego urastają do wielkiego problemu. Tak było i tym razem. Przepaliła się żarówka. Nikt nie chciał zmienić tej żarówki. Ani Krystyna-pielęgniarka, ta z sekty Germańskiej Nowej Medycyny (boi się wysokości), ani pielęgniarz z Hospicjum (dwie lewe ręce), ani nawet listonosz. Dla mnie nie było problemu. Wszedłem na drabinę i po krzyku.

Ale dziś, po wysłuchaniu Pawlukiewicza, jak na dłoni widzę, że całe zachowanie Antka to zachowanie małego dziecka, które chce (np. lody, cukierka), albo nie chce (np. pozmywać talerzy, zażywać leków, etc.). Tylko, że Bóg, to nie mamusia, która posprząta zabawki i wytrze pupę, z Bogiem nie ma targowania się. Albo zażywasz leki, albo..

„Ból - to megafon, który używa Bóg w stosunku do głuchych” jak mówił C.S. Lewis na swoich wykładach w filmie „Cienista dolina”.


Pierwszy krok w 12-krokowych wspólnotach mówi:

„Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec skutków alkoholizmu lub innej dysfunkcji rodzinnej – że przestaliśmy kierować swoim życiem.”

Jakiego bólu trzeba, aby przyznać krok pierwszy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz