poniedziałek, 30 marca 2009

Krok trzeci: Fragment książki DDA (ACA)

Krok trzeci
Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek pojmujemy Boga.


Kontrola powodowała, że czuła się bezpiecznie


Miałam trudności z powierzeniem swojej woli i mojego życia opiece Boga. Trudno jest mi oddać tę kontrolę ponieważ czuję się, jakbym była nieodpowiedzialna. Nie słuchałam mojego ciała lub moich myśli. Ignorowałam moje uczucia i reakcje przez tak długo, ponieważ nie przywiązywałam wagi do nich. Moje intensywne uczucie lęku spowodowało, że zaczęłam słuchać mojego ciała. Zdecydowałam, że moja panika jest spowodowana rzeczami, których nie chciałam robić. Aby czuć się bezpiecznie musiałam wszystko kontrolować. Dziś kiedy o czymś decyduję staram się nie dręczyć słowami „Powinnam” lub „Być może, jeśli”. Robię, co powinnam zrobić, a następnie powierzam. Przestałam starać się, aby wszystkie sprawy szły po mojej myśli.
W DDA/DDD zmieniam swoje życie. Jestem otwarta na alternatywy. W jakimś sensie przekazałam swoją siłę do tej grupy ACA, która jest większa ode mnie. Właśnie zaczęłam pracę nad Krokiem Trzecim.

Współczucie, przebaczenie, miłość i wdzięczność


Przyszłam do programu po tym jak zakończyły się moje 7-letnie relacje z ukochanym. Kiedy mój ukochany opuścił mnie, czułam się jakby cały mój świat się zapadł. Doświadczyłam bólu większego niż kiedykolwiek. Ujawniły się we mnie wszystkie lęki jakie kiedykolwiek doświadczyłam. Chciałam żyć, ale nie wiedziałam jak poradzić sobie z bólem. Nie ufałam wystarczająco Bogu, aby się zatroszczył się o mnie ponieważ byłam zbyt zajęta troszcząc się o wszystkich innych. W końcu zrozumiałam głębię rozpaczy, która prowadzi ludzi do samobójstwa. Zaczęłam rozumieć co DDA myśli mówiąc: „Uczymy się skupiać uwagę na nas samych” i w ten sposób stajemy się lepsi. (...)


Podsumowanie kroku trzeciego

DDA jest programem duchowym, a nie religijnym, a to oznacza, że unikamy dogmatyzmu, dyskusji teologicznych lub wielkich świadectw na temat cudów Boga. Nie jesteśmy również związani z żadnymi religijnymi, mistycznymi, lub duchowymi systemami, niemniej jednak wierzymy, że warunkiem zdrowienia jest znalezienie Siły Większej od nas samych, aby pomóc jemu lub jej znaleźć sposób zabliźnienia ran powstałych w dorastaniu w dysfunkcjonalnej rodzinie. Nie przepraszamy również za ten ważny fakt naszego programu zdrowienia. Niemniej jednak rozumiemy zmagania, które wiele dorosłych dzieci ma z wierzeniami i wiarą. Nie narzucamy nikomu żadnej religii, ani duchowych wierzeń. Używamy Dwunastu Kroków, profesjonalną pomoc i Siłę Większą od nas do przywrócenia naszego zdrowia. To jest droga DDA.
Krok Trzeci daje każdemu dorosłemu dziecku suwerenne prawo wyboru Boga, w jego, lub jej pojmowaniu. Po raz pierwszy w życiu możemy się wreszcie zastanowić, co znaczy dla nas Siła Większa od nas samych, niż polegać na tym, co nam ktoś powiedział na ten temat. (…)

niedziela, 29 marca 2009

Przybył nowy członek rodziny



2009-03-27 przybył nowy członek rodziny. Mama i maluszek zdrowi, co widać obok na zdjęciu, zrobionym następnego dnia po urodzinach. Wszyscy (ze mną włącznie) szczęśliwi.
Gratulacje!







Jak zwykle wieczorem słuchałem audycji Krzysztofa. I usłyszałem właśnie refleksję cytowaną poniżej.


Refleksja na dziś (wg książki "Dzień po dniu")

Ludzie uzależnieni od środków zmieniających świadomość często mają ochotę odpłacić pięknym za nadobne wszystkim tym, którzy ich kiedyś zranili, skrzywdzili lub odrzucili. Przez wiele lat kierowaliśmy się w życiu zasadą zemsty i odwetu, nie było takiej złej sytuacji, której nie zdołalibyśmy jeszcze pogorszyć. A jakimi zasadami kierujemy się teraz!

Czy w stosunkach z ludźmi próbowaliśmy posłużyć się życzliwością, przebaczeniem i uśmiechem? Z jakim rezultatem! Uśmiech potrafi wzbudzić nadzieję, a nadzieja niejednej już zrozpaczonej duszy dała siłę, energię i poczucie sensu. Pozostawmy chęć odwetu w dawnym, egoistycznym życiu i uśmiechajmy się do ludzi, przynosząc im nadzieję.

Czy często się uśmiecham?

No po prostu super. Nic dodać nic ująć. Poza tym dostałem wreszcie książkę ACA.
Pani Haniu, dziękuję serdecznie za książkę! Jak tylko sfotografuję to umieszczę foto tej książki.
No, jak tu się nie uśmiechać w taki dzień?

poniedziałek, 23 marca 2009

Wycieczka do Puszczy Kampinoskiej

Chciałem wszystkich zaprosić na wycieczkę do Puszczy Kampinoskiej, teraz z okazji powitania wiosny, trochę spóźnionego, ale mam nadzieję, że miłego. Ja chodzę w każdą niedzielę, bez względu na pogodę. Jak jest słońce to cieszę się słońcem jak pada deszcz, to podziwiam krople deszczu na gałązkach drzew. Krople zwisające z gałązek brzozy, czy igieł sosen są srebrne, a z szyszeczek olchy mają kolor złoty. A jak nieraz podświetli je słonce, no to po prostu sklep jubilerski i to za darmo!!!

Wczoraj trochę wiało i bardzo niewiele osób zdecydowało się na wycieczkę (dokładnie spotkałem 5 osób na przestrzeni około 10 km), ale i to miało dobrą stronę, bo dzięki temu, że było tak spokojnie mogłem spotkać 4 (czterech!) łosi, a także widziałem czarnego dzięcioła, nie mówiąc już o krzykach żurawi i głosach innych ptaków. Zaletą wycieczki wczesną wiosną jest brak komarów (do maja) i jeszcze gorszych strzyżaków (Lipoptena cervi)(dla bliższego przyjrzenia się temu owadowi proponuję kliknąć w tę paskudę), pospolitym gatunku pasożytniczej muchówki z rodziny narzępikowatych (Hippoboscidae) (październik-listopad). Wg mnie plaga komarów, a zwłaszcza strzyżaków sarnich (niektórzy zwą je jelenicami, podobne do latającej pluskwy, zdjęcie z internetu obok), jest skutkiem zniknięcia żab, które drzewiej skutecznie potrafiły zapobiegać takim plagom.




W tę niedzielę, pomimo dzielnej pracy bobrów poziom wody w Kanale Zaborowskim niestety choć podniósł się od zeszłej niedzieli o jakieś 5 cm, to jednak nadal jest o 35 cm niższy w porównaniu do poprzednich lat, gdzie bagno Debły rzeczywiście było bagnem, jak na fotografii.



Z rogu Górczewskiej i Lazurowej busik odchodzi o godz. 8.20 (w kierunku Leszna).
Cena w jedną stronę wynosi 2,50 zł.
Trasa:
1. Zaborówek, przez Janówek, Debły, Nartową Górę, Babią Łąke, Szalonkę, Wyględy, Chatę SKT w Ławach do Zaborowa. Razem ok. 7-10 km.
2. Leszno przez Łysą Górę, Debły, Nartową Górę, Babią Łąke, Szalonkę, Wyględy, Chatę SKT w Ławach do Zaborowa. Razem ok. 10 km.
3. Leszno przez Julinek, Łubiec, Kępiaste, leśniczówka Debły i dalej jak wyżej. Ok. 15 km.
4. Leszno przez Julinek, Łubiec, prosto do czerwonego szlaku i w prawo (w lewo niedaleko jest miejsce na ognisko) czerwonym do Roztoki, dalej po przejściu przez most w prawo zielonym szlakiem do Szalonki i dalej Wyględy, Chatę SKT w Ławach do Zaborowa. Razem ok. 15-20 km.
- 4a.Wariant: szlakiem zielonym do szlaku żółtego i w prawo do dębów na skrzyżowaniu i dalej w lewo do Szalonki. Po drodze oglądanie tamy bobrów i podziwianie bagna Debły z „placu Konstytucji i Dębem Kołłątajem” Ok. 20 km.

Powrót przewiduję o godz. 12.20 lub 13.20. Szlakiem 4 trochę później.

Alternatywa: to PKS z dworca Warszawa Gdańska do Leoncina (w kierunku Nowin). Odjazd godz. 9.00. Trasa LDL: Leoncin przez Dąbrowę do Leszna. Wycieczka ta skutecznie obniża poziom LDLi we krwi. Polecam, zwłaszcza teraz, kiedy dzien jest już dłuższy. Powrót z Leszna około 16.00-17.00.

Inne trasy wiodą z Truskawia Odjazd z pl. Wilsona. Autobus 708. Dawno nie byłem, więc nie pamiętam godzin odjazdu.

Przy okazji możemy zrobić rekonesans odnośnie możliwej dłuższej wycieczki z okazji święta Kupały w czerwcu.

Zapraszam i pozdrawiam,

PS.
Do wycieczki przygotowuję się wieczorem poprzedniego dnia.
- Buty. Najlepsze buty to typu Wibram, ze skóry licowej. Kiedyś były tupu „opinacze” z wkładką plastikową w kratkę, z polipropylenu, ale teraz są niedostępne, bo zostały zastąpione przez model „skoczki”. Należy unikać taniego badziewia z Chin, bo, choć po 40 zł, to są buty jednorazowe (pęka podeszwa). Ja kupiłem kiedyś bardzo dobre buty firmy Radom, w Calgary w Kanadzie (za $50), które służyły mi przez 25 lat i cały czas miałem te same, oryginalne sznurowadła! Chodziłem w nich w Górach Skalistych, Bieszczadach, Beskidzie Niskim, Puszczy Kampinoskiej, raz nawet wpadłem w nich do Kanału Zaborowskiego (bo się załamał pode mną lód), a ostatnio chodziłem w nich codziennie. Niestety jeden but trochę się zaczął pruć z tyłu, więc zaniosłem go do szewca, aby mi go zszył. Zamiast po prostu zszyć, wkleił mi dodatkowo irchę i buty zaczęły uwierać mi ścięgno Achillesa i przestałem ich używać. Kupiłem sobie na bazarze po 130 zł. z futrem, ale również mają wadę, gdyż mają cztery dziurki i dwa haki zamiast trzy dziurki i trzy haki. W ten sposób mają podbicie nieco za niskie. Niemniej jednak po paru miesiącach trochę się już do nich przyzwyczaiłem.
- Przed wycieczką buty pastuję wieczorem, najlepiej na gorąco (ja ogrzewam suszarkami do włosów, lub przy kaloryferze).
- Po umyciu, stopy dobrze jest nasmarować wazeliną lub Linomagiem i założyć skarpetki do spania (żeby nie pobrudzić pościeli).
- Skarpetki (na wycieczkę). Chociaż wg starej Bieszczadzkiej receptury powinno się nosić trzy
pary (elastyczne, bawełniane i na końcu wełniane), to na tak krótką wycieczkę ja noszę jedną parę wełnianych.
- Ubranie. Z tym zawsze mam problem, ale dobry sposób jest na cebulkę. Plus duży parasol (często służy mi do odganiania psów, jeśli zdecyduje się przejść przez wieś) i pelerynę do plecaka.
- Śniadanie. Naczczo pije herbatę z masłem Ghee (klarowane). Potem ucieram 2-3 jabłka na grubej tarce. Dolewam niewiele wody i gotuję. Do tego dodaję 2 łyżki świeżo mielonego siemienia lnianego (niedawno dostałem od p. Joli młynek do kawy, z czego jestem bardzo zadowolony; p. Jolu, dziękuję serdecznie), 2 łyżki mąki amarantusa, 1 łyżeczkę Ispagulu, oraz cynamon, kardamon i imbir. Po zagotowaniu wychodzi to około 1,5- 2 litrów (łyżka stoi), wylewam na talerz i dodaję łyżkę masła. Takie śniadanie wystarcza na całą wycieczkę. (jak widać moja dieta jest bezglutenowa, bezkazeinowa i bezcukrowa, ale to osobny temat).
- Po śniadaniu dobrze jest umyć zęby, dobrze wypłukać wodą, a na końcu Corsodylem. Po takim płukaniu nie chce mi się jeść i nie muszę brać jedzenia na wycieczkę (z wyjątkiem awaryjnych pestek słonecznika i dyni).
To tyle,
Do zobaczyska,

piątek, 20 marca 2009

Krok trzeci




Krok trzeci
Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek pojmujemy Boga.

Ósmego lutego rozważałem krok drugi wspólnoty 12-krokowej DDD. Przedstawiałem wtedy moje rozumienie Siły Wyższej, jako agape, a więc miłości partnerskiej. Miłości zbliżającej partnerów dążących do wspólnego celu, inaczej mówiąc miłości w partnerstwie. W miłości takiej partnerzy nie patrzą na siebie, ale na wspólny cel. Stąd znika wiele problemów będących owocem rywalizacji, lub zazdrości partnerów nie mających celu, a przez to zmuszonych niejako patrzeć na siebie. Rozważałem wówczas dość prosty przykład wyznaczania sobie celu jako zaproszenie znajomych na obiad. Cel ten był dość bliski w czasie i wymagał jedynie skoordynowanych działań dwóch ludzi: mnie i partnera. A co będzie jeśli termin jest bardziej odległy, albo wielkość celu będzie znacznie większa od możliwości dwóch osób? Ekstrapolując ten przykład na większy cel np. 50 piętrowy budynek, czy samolot odrzutowy należałoby go rozłożyć na mniejsze podzespoły, podetapy, a także zdefiniować dodatkowych ludzi, z innymi, komplementarnymi umiejętnościami, którzy mogliby się przyłąćzyć do realizacji takiego dużego celu. W ten sposób powstaje pewna struktura ludzi, powiązanych ze sobą bardzo dużym celem, zjednoczeni wizją realizacji tego celu. Podobnie będzie z czasem realizacji, który automatycznie rozciąga się, a ekstrapolując go do nieskończoności powstaje ciąg celów i okazuje się, że im bardziej cel jest odległy, tym mniej precyzyjnie możemy ustalić datę realizacji. Staje się ona bardziej płynna. Co więc będzie tym celem w nieskończoności? Czy to będzie Siła Większa ode mnie, jak mówi drugi krok? Jaka wobec tego to będzie Siła? Niektórzy decydują się nazwać ją Bogiem. Niemniej jednak w takim obrazie świata Bóg jest jakby na końcu ciągu celów, jakie sobie wyznaczam przez całe życie. W takim ujęciu Bóg jest jakby zwieńczeniem ciągu miłości agape, obejmującym zharmonizowane wszystkie poziomy miłości, obejmujące więcej niż jedną, czy nawet dwie osoby. Jeśli więc Bóg jest miłością, to jednocześnie pojawia się nie tylko na końcu owego ciągu celów, ale także niejako „schodzi w dół” do najprostszego ogniwa. I w ten sposób dochodzimy do najwyższego poziomu miłości – czyli caritas.
A co będzie, jeśli ktoś dostąpi łaski i uwierzy w Boga, ale pomiędzy nim, a Bogiem będzie pustka, przestrzeń nie wypełniona celami pośrednimi, inaczej mówiąc wystąpi brak ciągu zharmonizowanych celów, brak miłości? Taki przeskok od siebie do Boga z pominięciem bliźniego? Z pominięciem partnerstwa w realizacji wartościowego celu (miłości agape), partnerstwa w tworzeniu, w Bogu? Stąd niekiedy mówimy o Bogu, jako Stwórcy.

Religia bez miłości to fanatyzm.

Tak więc jeśli myślimy o Bogu, a nie widzimy siebie, albo bliźniego, to czy to jest miłość? I dalej, jeśli wierzymy w coś, co nie jest Bogiem, to w co wierzymy? Wszak Bóg jest miłością. John Bradshaw napisał, że są ludzie, którzy uciekają w rytuały religijne. Podobnie do innych, którzy uciekają przed swoimi chorymi emocjami w alkohol, obżarstwo, hazard, czy pracę, tak i w tym przypadku ludzi tych możemy nazwać uzależnionymi. Spotkałem takich ludzi, którzy nie uczestniczyli we mszy, ale ją zaliczali. Nie wynikało to z ich wewnętrznej potrzeby, ale ze strachu, tylko nie wiem przed kim, czy przed czym? Przed Bogiem? Bogiem, który jest miłością? A przecież w Biblii jest napisane „nie lękajcie się”. Jeśli oni są wierzący, to jak to pogodzić?
Pamiętam pewna osoba zapytana przeze mnie o Boga stwierdziła, że Bóg jest dla niej osobą. Można i tak to ująć, ale jest to pewien skrót myślowy.
Według mnie Siła Większa ode mnie, rozumiana jako cel, albo lepiej, jako zharmonizowana seria celów, realizuje się poprzez partnerstwo z drugą osobą (lub w dalszej kolejności przez grupę osób) i w takim rozumieniu Bóg jest osobą.

Jeszcze przypomnę, że w partnerstwie mamy trzy cele: mój, twój i nasz. W powyższych rozważaniach omawiałem harmonię w czasie, a tu mamy do czynienia z harmonią w przestrzeni. Wszak cele: „mój” i „nasz” muszą być zharmonizowane, albo inaczej przynajmniej nawzajem się nie wykluczające. Jeśli np. któreś z nas ma lęk przed wysokością i marzy o plaży na Hawajach, to naszym wspólnym celem nie może być dom w Górach Skalistych.

Tak więc Bóg bez miłości (i wynikającej z niej harmonii) jest omotaniem, uzależnieniem etc.

Jeśli więc w trzecim kroku mówimy:

Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek pojmujemy Boga.


To znaczy koncentrujemy się na realizacji wartościowego, wspólnego celu i wierzymy, że realizacja tego celu (i) po pierwsze przywróci nam zdrowie psychiczne przez wyznaczenie systemu wartości, (ii) po drugie zbliża mnie do partnera, a więc jest istotą prawdziwej miłości i jako takiej (iii) po trzecie wprowadza element zaufania, albo wiary nie tylko w siebie (dając poczucie własnej wartości), ale również w partnera, że nie zboczy z wyznaczonego kursu.





Mając cel nie jesteśmy uzależnieni, ale zdani na siebie w realizacji tego celu, a jednocześnie realizacja tego celu nas zbliża. Trochę jest to podobne do dwóch alpinistów, którzy są przywiązani do tej samej liny i przez to zdani są na siebie. Jeśli ci sami alpiniści przywiążą się nawzajem liną, ale nie będą się wspinać na szczyt, nie będą mieć wspólnego celu, a tylko będą chodzić po ulicy, to będzie to rodzaj niewolnictwa, czy nawet kalectwa. Bez wyznaczonego celu będzie to współuzależnienie, lub inaczej mówiąc - omotanie.






poniedziałek, 16 marca 2009

Doświadczenie Hospicjum..

Kiedyś zauważyłem, że pewne sytuacje w moim życiu się powtarzają, tak jakby mi ktoś przybił jedną nogę do podłogi i kręcę się w kółko. Przypomniałem wtedy sobie znaną prawdę:


Twoje myśli przyciągają ludzi i zdarzenia..

Po kolejnej porażce naprawiania innych, znalezienia sobie partnera, wreszcie podjąłem próbę naprawienia siebie, czyli zmiany swoich myśli. Przypomniałem sobie słowa Ewy Woydyłło, kiedy po spotkaniu podeszła do mnie i powiedziała, że powinienem pójść na spotkanie DDA (dla mnie wtedy to był szok, jako że ona widziała mnie po raz pierwszy, a ja się wogóle nie odzywałem).
Wszedłem na stronę ineternetową znalazłem adresy DDA i poszedłem.. Potem poszedłem na kurs dla wolontariuszy Hospicjum. Dlaczego tam poszedłem, to tak naprawdę nie wiem.
Pamiętam na jednym z ostatnich spotkań DDA, tuż przed spotkaniem.., a może to było w przerwie, Joasia powiedziała do mnie: płacz, to Ci pomoże. Na co ja odpowiedziałem jej, że jak emocje biorą górę, to mi odbiera mowę (co zresztą miało miejsce), ale w duchu pomyślałem sobie, że łzy, to mi już dawno wyschły.

I oto idę na drugi kurs dla wolontariuszy Hospicjum, którego w całości nie zaliczyłem poprzednio. Przyszedłem chyba 15 minut przed rozpoczęciem kursu. Siadam i widzę na ścianie slajdy z prostym tekstem:



Chory szuka dla siebie przestrzeni, w której mógłby się porozumieć z otoczeniem. Tej przestrzeni nie tworzy żadna instytucja, ale ludzie, którzy umieliby czytać gesty i słowa tych chorych.


ks. Eugeniusz Dutkiewicz





Prosty tekst, a tu kap, kap.. łzy same zaczęły mi kapać z oczu. No, po prostu


obciach i kaszana,


jak mówi młodzież. A tu tyle młodzieży na sali. Chyba cała Akademia Pedagogiki Specjalnej przyszła na ten kurs.

Zaraz też po kursie poszedłem na spotkanie DDA, żeby trochę odparować. Zupełnie nie wiedziałem, co się ze mną stało. Potem zacząłem się zastanawiać. Przypomniała mi się moja Mama, potem Danka, Małgosia i p. Tadeusz. Wreszcie p. Janusz, sparaliżowany, nie mogący nic mówić. Bardzo namordowaliśmy się z jego żoną, robiąc mu toaletę, myjąc, przewijając.. Pamiętam, kiedy w środę wychodziłem od niego, jakby ostatkiem sił, pomimo paraliżu, wyciągnął do mnie rękę na pożegnanie. Bez słowa.. Następnego dnia umarł..

Chory szuka dla siebie przestrzeni, w której mógłby się porozumieć z otoczeniem. Tej przestrzeni nie tworzy żadna instytucja, ale ludzie, którzy umieliby czytać gesty i słowa tych chorych.

Kiedyś, pamiętam, jak Małgosia, mając zdiagnozowanego raka trzustki, dzwoniła do mnie, czy przyjdę do niej następnego dnia do szpitala. Pamiętam wtedy odpowiedziałem jej, że przyjdę, ale niech mnie trochę przestanie boleć, bo mnie tak napiernicza trzustka, że ledwo wytrzymuję, a wg Harrisona, ból z tyłu lewego boku, to albo rak trzustki, albo ostre zapalenie trzustki. „O, k...” usłyszałem przytłumiony głos Małgosi w słuchawce. Zaklęła, bo dobrze wiedziała, co oznacza ból z tyłu, z lewego boku. Wtedy założyłem, że to ostre zapalenie trzustki i poszedłem do niej. Ale być może właśnie ta koincydencja, ta niesamowita zbitka okoliczności, uświadomiła mi rzecz najważniejszą, że ja też nie jestem nieśmiertelny. Zaraz też w domu powiesiłem w widocznym miejscu adresy i telefony do najbliższych, a do breloczka z kluczami wsadziłem telefon do Bogusi. Just in case. Zacząłem wtedy porządkować swoje życie i ujmować wszystko w kategoriach ostatecznych, tzn. tak, jakbym jutro miał odejść.

Na kursie w Hospicjum Danusia opowiadała historię pewnego człowieka, do którego przyszła wolontariuszka. Człowiek ten cały czas leżał odwrócony do ściany. Podobno strasznie był „najeżony”. Kiedy wolontariuszka podeszła do niego, po którejś z prób nawiązania kontaktu, odwrócił głowę i przez ramię odezwał się do niej. „A cóż mi Pani może dać?! Do mnie dawniej zwracali się ekscelencjo..” Wolontariuszka nieco się stropiła, ale po chwili odpowiedziała: „na dzień dzisiejszy mogę Panu zaofiarować paczkę pampersów...” To go rozbroiło i od tej pory stała się jedyną osobą, z którą się on kontaktował, ale do dziś nie wiadomo kim on był.

Pamiętam, Benek opowiadał, że podobnie zachowywał się Włodek, nawet wobec własnego syna, który specjalnie przyjechał do niego z USA.., ale nie wiem, czy Włodek i tamten chory, to była ta sama osoba. Zresztą, jakie to ma znaczenie?

Towarzysznie choremu zobowiązuje mnie do schodzenia w głębię mojej duszy, do stawiania sobie wielu pytań...

Innym razem, pamiętam, p. Halina spytała mnie kim jestem. Ambiwalentne uczucia zaczęły mną targać. Z jednej strony była to pokusa, aby zaspokoić moje potrzeby narcystyczne, ale z drugiej, zrozumiałem, że jej pytanie jest niestosowne. Po co jej to wiedzieć? Wszak zna moje imie, nazwisko i telefon. Mało tego, ona wiedziała, że ja przychodzę, jako wolontariusz z Hospicjum. Zresztą, kiedy przyszedłem do jej męża, to powitała mnie słowami, że to cud, bo ona dzwoniła 15 minut wcześniej do Hospicjum. A do Pomocy Społecznej zwracała się przez 2 tygodnie, dwa razy wypełniając jakieś skomplikowane formularze i nikt nie przyszedł. A tu jeden telefon, 15 minut i jestem. Więc, po co jej wiedzieć kim jestem? Nie chciałem jej tego powiedzieć. W jednej chwili zrozumiałem, że w momencie utraty mojej anonimowości (a do tego zmierzało jej pytanie) staję się czynownikiem, staję w blokach startowych wyścigu szczurów. Zadałem więc sobie pytanie, co ja tu robię? O co mi chodzi? Zrozumiałem, że kiedy jej to wyjawię, rozpoczynam kupczenie miłością, akceptacją. Od tej pory jej akceptacja będzie zależała od tego, czy mogę jej coś załatwić. Ale czy o to mi chodziło zgłaszając się do Hospicjum?

Już po pogrzebie męża p. Halina zaprosiła mnie do siebie. Zaczęliśmy rozmawiać. Jeszcze jak żył jej mąż, p. Halina opowiadała mi, że On (tzn. p. Janusz) był dla niej nagrodą (chyba 35 lat szczęśliwego pożycia małżeńskiego), za poprzednie lata (to było jej drugie małżeństwo). Zadałem jej moje stare pytanie: Czy Pani wierzy w miłość? Zgadnijcie, co mi odpowiedziała?


- „Nie wiem..” Dla mnie to był szok. Po 35 szczęśliwych latach z drugą osobą, mając dwóch dorosłych synów, ona nie wie..

Jak widzicie Hospicjum to ineresujące doświadczenie.

niedziela, 15 marca 2009

Jakiego bólu trzeba, aby przyznać krok pierwszy?

2009-03-15

Dzisiaj wraz z Anią i Andrzejem poszliśmy do Puszczy. Pogoda była wspaniała. Niestety w Kanale Zaborowskim brakowało ok. 40 cm wody, w porównaniu do stanu wód w poprzednich latach o tej porze. Znaczy to susza. Chyba, że spadnie dużo deszczu.
Ania dzielnie szła przez cały czas, tak że doszliśmy na przystanek autobusu 20 minut przed odjazdem wcześniejszego „busika”. Nawet Ania się dziwiła, że tak szybko i prawie bez odpoczynku doszliśmy i zdążyliśmy na ten autobus. Zaprosiłem ich do domu na herbatę z masłem Ghee i obiad. Ale żeby im się nie nudziło podczas moich przygotowań w kuchni, puściłem im „Serce” rekolekcje Pawlukiewicza. Przy okazji, już podczas posiłku, również i ja posłuchałem tych rekolekcji. Chociaż wysłuchałem tego wykładu już ze dwa-trzy razy, to teraz, po wczorajszych odwiedzinach u Antka, słuchałem tego, jakby po raz pierwszy i miałem nieodparte wrażenie, że Pawlukiewicz mówi o Antku. No, bo jak wytłumaczyć to zachowanie Antka, kiedy mówił mi, że ja nadużywam syntetyków (w domyśle, lekarstw). Po pierwsze, nie zrobiło to aż takiego wrażenia na mnie, jako biochemiku. Po drugie, skąd Antek wie, co ja zażywam? Wszak on ze mną nie mieszka! A pomimo to, zaczął mnie upominać z taką żarliwością, że zaczęło we mnie kiełkować przekonanie, że on chce coś innego powiedzieć. A co to mogłoby być? I na to pytanie odpowiada Pawlukiewicz.
Zostaw „wydział propagandy” (czytaj: rozum, tłumaczenia, wymówki, usprawiedliwienia) – idź do serca – tam znajdziesz odpowiedź. Nie oszukasz samego siebie! Wszak Antek cały ten wywód mówił do siebie, on siebie usprawiedliwiał! Ale przed kim? Przede mną? Czy przed sobą? On chciał zagłuszyć ten głos sumienia, który mu podpowiadał, że ten jego ciężki stan zdrowia jest spowodowany właśnie jego niechęcią do zażywania lekarstw. Ja oczywiście nie jestem taki łatwy w rozmowie i szybko wskazałem mu, że to dotyczy jego samego! Że to on targuje się z Bogiem, prosząc, aby wziął jego cierpienie, jednocześnie usprawiedliwiając swoją odmowę zażywania leków faktem, że on nigdy przedtem ich nie zażywał. Na co ja, (trochę ironicznie) spytałem go, czy przedtem (kiedy nie zażywał leków) chorował na szpiczaka? I powtórzyłem mu przykład z cukrzycą, czy w takim przypadku, też nie robiłby sobie zastrzyków z insuliny? W końcu, nawiązując do jego modłów, powiedziałem mu, że, jako pokutę, musi zażywać leki. Oczywiście pytania te pozostały bez odpowiedzi.

Ale też ja nie potraktowałem jego wypowiedzi personalnie i z pomocą jego żony wyszczotkowałem mu plecy, żeby nie dostał odleżyn. Już na kursie dla wolontariuszy hospicyjnych uczyli nas, że pewne, proste rzeczy w domu chorego urastają do wielkiego problemu. Tak było i tym razem. Przepaliła się żarówka. Nikt nie chciał zmienić tej żarówki. Ani Krystyna-pielęgniarka, ta z sekty Germańskiej Nowej Medycyny (boi się wysokości), ani pielęgniarz z Hospicjum (dwie lewe ręce), ani nawet listonosz. Dla mnie nie było problemu. Wszedłem na drabinę i po krzyku.

Ale dziś, po wysłuchaniu Pawlukiewicza, jak na dłoni widzę, że całe zachowanie Antka to zachowanie małego dziecka, które chce (np. lody, cukierka), albo nie chce (np. pozmywać talerzy, zażywać leków, etc.). Tylko, że Bóg, to nie mamusia, która posprząta zabawki i wytrze pupę, z Bogiem nie ma targowania się. Albo zażywasz leki, albo..

„Ból - to megafon, który używa Bóg w stosunku do głuchych” jak mówił C.S. Lewis na swoich wykładach w filmie „Cienista dolina”.


Pierwszy krok w 12-krokowych wspólnotach mówi:

„Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec skutków alkoholizmu lub innej dysfunkcji rodzinnej – że przestaliśmy kierować swoim życiem.”

Jakiego bólu trzeba, aby przyznać krok pierwszy?

środa, 11 marca 2009

Wytyczanie celu, czyli twoje dlaczego

O, jak to było dawno! w 1992, ale ciekawe, a przede wszystkim ważne..


Wiedza nie powoduje działania,
Działanie powodują emocje.
Jednak emocje bez wiedzy powodują działanie bez kierunku (chaos).

Dopiero emocje plus wiedza powodują działanie ukierunkowane. Dlatego





KAŻDA MYŚL, KTÓRĄ CHCEMY URZECZYWISTNIĆ MUSI BYĆ ZAKTYWOWANA EMOCJAMI



Wróćmy więc do początku, do TWOJEGO DLACZEGO, czyli do emocji, a więc zaktywujmy mechanizm twojego sukcesu. Przypomnę, za Brianem Tracy, charakterystykę ludzi sukcesu:

1. Wysokie poczucie własnej wartości, akceptacja samego siebie i miłość własna.
2. Akceptacja całkowitej odpowiedzialności za swoje życie.
Te dwa punkty stanowią fundament najwyższych dokonań.
3. Mentalne programowanie siebie.
4. Wytyczanie celów.


Mniej niż 3-5% ludzi w ogóle posiadacele.
W 1953 r. na Uniwersytecie w Yale zapytano absolwentów, czy posiadają jasno sprecyzowane cele i czy posiadają je w formie pisemnej, cele na życie. Tylko 3% absolwentów miało napisane cele, zrobiony plan, aby go zrealizować. Za dwadzieścia lat zrobiono wywiad z tymi samymi ludźmi (oczywiście z tymi, którzy przeżyli). Okazało się, że wspomniane 3% ludzi, którzy posiadali napisane cele, posiadali w sensie finansowym, więcej niż 97% pozostałych wziętych razem.


Wielki biznesman Hunt spytany jak osiągnąć sukces, powiedział
- Po pierwsze, ty musisz się zdecydować, co ty dokładnie chcesz osiągnąć.
- Po drugie, musisz określić cenę jaką musisz zapłacić, ażeby osiągnąć te cele.

Dlaczego tak mało ludzi posiada marzenia? Są tego cztery przyczyny:


1. Większość ludzi nie rozumie wagi tego. Często ludzie, którzy posiadają cele
pochodzą z rodzin, gdzie przy stole się dyskutuje o celach i kładzie się nacisk na posiadanie celów.
2. Często ludzie nie wiedzą, jak to zrobić. Jest to tragedia naszej edukacji.
3. Brak celów często jest powodowany przez strach przed odrzuceniem, przed destrukcyjną krytyką. Zachowaj więc swoje cele dla siebie, z jednym wyjątkiem, a mianowicie nie ukrywaj ich wobec tych, którzy posiadają własne cele i którzy pomogą ci. Niektórzy zresztą ujawniają swoje cele wszystkim dookoła, aby znaleźć właśnie tych ludzi, którzy mogliby im pomóc, lub stali się ich partnerami.
4. Innym powodem jest strach przed porażką. Jeśli chcesz osiągnąć sukces, musisz się przygotować na porażkę. Napoleon Hill studiując 500 życiorysów najbardziej przedsiębiorczych biznesmenów w USA zauważył, że


większość ludzi sukcesu swoje NAJWIĘKSZE OSIĄGNIĘCIE odniosła tylko o JEDEN KROK DALEJ poza swoją największą porażkę.

My poruszamy się w tzw. strefie komfortu, gramy bezpiecznie, a nie ryzykownie. Sukces wymaga nieco ryzyka.



NASZE CELE UMOŻLIWIAJĄ NAM KONTROLOWANIE KIERUNKU ZMIAN W NASZYM ŻYCIU



Wyznaczając swoje cele musimy sobie zdać sprawę z obszaru naszych wrodzonych zdolności. Każdy z nas jest specjalny i wartościowy. Każdy może osiągnąć doskonałość i zostać wybitnym w swoim, unikalnym obszarze. Musisz więc znaleźć ten obszar w umiejętnościach, które można by sprzedać.
- Staniesz się wybitny poprzez wykonywanie tego, co uwielbiasz robić.
- Twoich diamentów szukaj w pobliżu, w zasięgu ręki.

Niemniej jednak cele powinny być zrównoważone tzn. nie możesz np. posiadać celu wspinania się na szczyty gór i mieszkania na pustyni.
Cele powinieneś ustalić w trzech kategoriach:
- Rodzina i cele osobiste
- Biznes i cele w twojej karierze
- Cele w udoskonalaniu samego siebie (rozwoju osobistego)

Jakie mogą być twoje cele?

Oto siedem pomocniczych pytań do wyznaczania celu:
1. Wymień 5 rzeczy, które ty cenisz w życiu najbardziej. Jakie to by były rzeczy, za które był byś gotów więcej zapłacić, więcej poświęcić, które byś był gotów bronić, lub bić się o nie. Wymień 5 największych dla ciebie wartości.
2. W ciągu 20-30 sekund napisz najważniejsze cele w twoim życiu.
3. Co byś zrobił, gdybyś wygrał milion dolarów. Co by było pierwszą rzeczą, a co drugą. Innymi słowy, co byś zrobił, gdybyś nie miał fizycznych lub psychicznych ograniczeń. Co byś zrobił, lub posiadał, lub kim byś został.
4. Co byś zrobił, gdybyś się dowiedział, że zostało ci jeszcze 6 miesięcy życia. Jakie zmiany byś zrobił, z kim chciałbyś się zobaczyć?
5. Co zamierzasz zrobić, ale obawiasz się spróbować to zrobić?
6. Spójrz wstecz, jaki typ aktywności daje ci uczucie ważności, wysokiej własnej oceny?
7. Wyobraź sobie, że możesz spełnić jedno życzenie, lub posiadasz pigułkę, którą jeśli zażyjesz, to osiągniesz, co zechcesz. Jakie byłoby twoje marzenie, jeślibyś wiedział, że nie możesz przegrać?




Jaka jest ta jedna, wielka rzecz, o której byś śmiał marzyć, gdybyś wiedział ponad wszelka wątpliwość, że nie przegrasz?



To jest najważniejsze pytanie ze wszystkich, ponieważ mówi ono, co jest twoim wielkim marzeniem i co jest wielką ambicją twojego życia. Jeśli ty potrafisz napisać odpowiedź na to pytanie, to oznacza to, że możesz to mieć. Jeśli ty potrafisz jasno napisać odpowiedź na to pytanie, znaczy że ty jesteś w stanie to osiągnąć. Natura nie jest kapryśna, nie daje jedną ręką czegoś, nie dając nam jednocześnie zdolności do realizacji tego.

Jedyne pytanie to, jak bardzo ty chcesz to osiągnąć i czy jesteś gotów zapłacić cenę, ażeby to zdobyć, ponieważ jedyne ograniczenie jest w twoim własnym umyśle. To ograniczenie nie leży w fizycznej rzeczywistości, a jedynie w umyśle.

Jest istotne abyś wybrał sobie jeden główny cel w życiu, a potem drugi, trzeci etc.

Etapy wytyczania celów:

1. Pragnienie. Intensywne pragnienie lub potrzeba. Pragnienie jest wielkim motywatorem, ale musi być osobiste i egoistyczne. Nie można np. pragnąć, aby żona, lub mąż się zmienił, lub zrobił coś. To musi być osobiste.
2. Wiara. Musisz posiadać wiarę, że jesteś w stanie osiągnąć cel, który sobie postawiłeś. Dlatego też cel musi być wiarygodny, realistyczny. Nie możesz postawić sobie celu, który jest daleko ponad twoje obecne możliwości, które nie są wiarygodne dla twojej świadomości. Jeżeli twoja świadomość nie może zaakceptować danego celu, to nie ma mowy, aby twoja podświadomość go zaakceptowała i zaczęła pracować, ażeby obrócić go w rzeczywistość. Np. jeśli zarabiasz $ 20 000 na rok, czy nie byłoby trochę głupie postawić sobie cel $ 100 000 lub milion dochodu na rok i to jutro, albo za rok? Zamiast tego najlepiej zwiększ swój cel o 50%. Tzn. jeśli zarabiasz $ 20 000, zrób afirmację i wizualizację, że zarabiasz $ 30 000 w następnych 12 miesiącach. twój cel powinien mieć 50% prawdopodobieństwo sukcesu. W taki cel jest łatwiej uwierzyć i łatwiej utrzymać w pamięci, a także podświadomość łatwo zacznie pracować, aby go zrealizować. Uczyń swoje cele wyzwaniem i przyczyną, dla której musisz się wytężyć. Każdy cel powinien być na wyższym poziomie osiągalności, aby wyrwać nas z tzw. strefy komfortu i poruszać się na zewnętrznej granicy naszego potencjału jako istoty ludzkiej. Nie ustawiaj je za łatwo i nie rób je niemożliwymi.
3. Napisz cele w kompletnych detalach, dokładnie, tak jak sobie tego życzysz. Np. dom, to nie tylko np. 200 m kwadratowy, ale opisz go dokładnie, wraz z obejściem, bramą, garażem etc. Póki cel nie znajdzie się na papierze, to nie jest cel, to jest życzenie. Możesz osiągnąć daleko więcej, jeśli napiszesz swoje cele, w porównaniu z tym, co możesz osiągnąć nosząc je w głowie przez lata.
4. Jakie korzyści chciałbyś osiągnąć poprzez osiągnięcie tego celu? Usiądź i napisz te korzyści. Jeśli to jest cel finansowy napisz, co zrobisz z tymi pieniędzmi, w detalach. Im więcej powodów możesz wymyślić, im więcej korzyści możesz uzyskać większe i głębsze będzie twoje pragnienie i przekonanie, że to jest do osiągnięcia.
5. Przeanalizuj twoją pozycję, w której się znajdujesz teraz.
6. Postaw datę wykonania tego przedsięwzięcia. Twój cel powinien być specyficzny i mierzalny, tak żebyś mógł zmierzyć postęp krok po kroku. Musisz poczuć, że poruszasz się w dobrym kierunku, aby oiągnąć ten znaczący cel. Wg Earl'a Nightingale znanego psychologa amerykańskiego, szczęście to postępowa realizacja wartościowego celu lub ideału. Tak więc musisz być w stanie zmierzyć postęp na początku i na końcu, a także w trakcie osiągania celu, gdyż w przeciwnym wypadku stracisz motywację, która zaprowadzi Cię do zdefiniowanego celu.
7. Zidentyfikuj przeszkody, które musisz pokonać, aby osiągnąć swój cel. Jeśli nie ma przeszkód, to nie jest to cel. To jest tylko aktywność. Kiedy zidentyfikujesz przeszkody, to zauważysz, że one są duże w umyśle, ale kiedy je napiszesz na papierze, stają się małe.
8. Zidentyfikuj wiedzę, która będzie wymagana, ażeby osiągnąć twój cel.
9. Zidentyfikuj ludzi, grupę ludzi i organizacje, których współpracy i pomocy będziesz potrzebował, ażeby osiągnąć twój cel. Być może jest to najważniejszy krok ze wszystkich, który wprowadza nas do trzech następujących praw psychologii: (a) prawo siewu i zbioru (b) prawo kompensacji, (c) prawo służenia.
(a) Prawo siewu i zbioru lub prawo zwrotu. Cokolwiek posiałeś powinieneś zebrać. Teraz zbierasz to, co posiałeś w okresie poprzednim. Tak więc to, co dziś zbierasz w swoim życiu jest rezultatem tego, co zasiałeś w przeszłości. A to co będziesz zbierał w przyszłości jest to, co zasiejesz teraz. Musisz coś włożyć zanim coś uzyskasz, ale również im więcej włożysz, tym więcej uzyskasz.
(b) Prawo kompensacji mówi, że na każdą akcję mamy równą lecz przeciwną reakcję. Kiedy my analizujemy ludzi, których potrzebujemy do realizacji naszego planu, musimy spytać samych siebie, co możemy uczynić dla nich, ażeby spowodować ich współpracę z nami. Zastanówmy się: co damy od siebie, co będzie naszym udziałem, a prawo kompensacji zagwarantuje nam, że dostaniemy to z powrotem.
(c) Prawo służenia. Sławę, odznaczenia, lub fortunę itp. możemy uzyskać przez służenie drugiemu człowiekowi. Mogą to być towary lub usługi, które on ceni i które są dla niego ważne. Wszyscy ludzie, którzy osiągają sukcesy zaczynają od myśli i skoncentrowania się na tym, jak oni mogą służyć innym. Oni również wytrenowali nie tylko prawo kompensacji, ale ponadto prawo nadmiernej kompensacji, i zawsze robią więcej, niż to, za co zostali opłaceni. Ludzie nie odnoszący sukcesów wszystko robią na odwrót. Patrzą, co mogą uzyskać w danej sytuacji, zamiast co mogą dać od siebie w danej sytuacji, ażeby ewentualnie z a r o b i ć.
10. Zbierz wszystkie detale i napisz plan, kompletny plan z priorytetami. Kiedy już go sporządzisz spójrz na niego jeszcze raz i popraw go. Żaden plan nie był napisany perfekcyjnie za pierwszym razem. To sprawdzenie usunie zahamowania, pomyłki, zawody i przeszkody. Poprawiaj i dostosowuj plan do zmieniającej się sytuacji, aż będzie perfekt.
11. Zastosuj jasną umysłową wizualizację swojego celu, jako już istniejącego w rzeczywistości, już teraz osiągniętego. Stosuj tę technikę w każdym wolnym momencie, wywołuj w wyobraźni obraz tego osiągnięcia.
12. Determinacja i wytrwałość. Zapewnij siebie samego, że nigdy, przenigdy nie zrezygnujesz, nie poddasz się.

Najlepszy plan na świecie nie zadziała, chyba że to TY go wykonasz.


Wytrwałość. Nikt nie uzyskał niczego bez porażki i następnej porażki. Zwycięzcy stale podnoszą się i idą dalej, wiedząc, że nieuchronny sukces przyjdzie, o ile oni nie zaprzestaną wysiłków. Samodyscyplina jest wytrwałością w działaniu. Twoja wytrwałość jest miarą właśnie twojej wiary w siebie samego.

Na zakończenie muszę przypomnieć o jeszcze dwóch rzeczach:
- Jeśli chcesz urzeczywistnić cel, to musisz pracować nad uczuciem, motywacją, czyli pragnieniem. Aby pogłębić to uczucie spróbuj zaangażować więcej zmysłów do rozpalenia tego uczucia, tak aby wizualizacja była pełniejsza, wyrazistsza, a więc spróbuj to twoje marzenie zobaczyć, usłyszeć, powąchać i dotknąć. Nawet jeśli to jest np. wieża stereofoniczna, to pójdź do salonu i posłuchaj dźwięku, zobacz wygląd, dotknij i jeśli sprzęt jest nowy, to też ma swój zapach. Buduj i wzmacniaj swoje marzenie codziennie.
- Jeśli napisałeś szczegółowy plan wraz z etapami, to po osiągnięciu kolejnych etapów, nie zapomnij o wynagrodzeniu siebie. Niech to będzie nawet drobna rzecz, takie jak lody, czy kino, ale niech będzie nagroda. Ta nagroda będzie znakiem, że przeszedłeś kolejny etap do celu głównego.

Teraz już wiesz wszystko, a więc do dzieła!






niedziela, 8 marca 2009

Pisanie listów jako terapia

Nie wiem czy czytałeś książkę pt.:

Autobiografia” Lee Iacocca

Oto fragment tej książki:

„Jeden z moich pierwszych pomysłów wiąże się z Wall Street. Akcje Ford Motor Company wprowadzono do sprzedaży publicznej zaledwie cztery lata wcześniej, tj. w 1956 r. Staliśmy się więc własnością licznej grupy akcjonariuszy, żywotnie zainteresowanych naszą kondycją i produktywnością. Podobnie jak inne korporacje, co kwartał wysyłaliśmy naszym akcjonariuszom szczegółowe sprawozdanie finansowe. Dzięki nim śledzili nasze poczynania cztery razy w roku i tyleż razy wypłacaliśmy im dywidendy z dochodów. Nasuwało się pytanie: ‘Skoro nasi akcjonariusze dysponują określonymi przeglądami kwartalnymi, dlaczego nie miałaby dysponować czymś takim nasza kadra kierownicza?’ Zacząłem wtedy tworzyć system zarządzania, który stosuję do dziś. W regularnych odstępach czasu stawiałem swoim podwładnym – a ich zmusiłem do tego samego wobec ich podwładnych i taka dalej, aż do samego dołu.

Co trzy miesiące każdy kierownik zasiada ze swym bezpośrednim zwierzchnikiem do przeglądu wyników minionego okresu i wytyczenia celów na następny kwartał. Po uzgodnieniu zamierzeń kierownik formułuje je na piśmie, a zwierzchnik składa swój podpis. Zgodnie z zasadą przyjętą przeze mnie od McNamary

dyscyplina w pisemnym określaniu zadań jest pierwszym krokiem do ich realizacji. W rozmowie można zawsze wplątać się w pustosłowie i nonsensy, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Natomiast w wyrażaniu myśli na piśmie jest coś, co zmusza do zajęcia się konkretami. W ten sposób trudniej jest oszukać samego siebie bądź kogoś innego.”

- tyle Iacocca.

W pisemnym wyrażaniu myśli jest jeszcze coś innego, o czym nie mówi Iacocca, a mianowicie, słowo napisane przeze mnie, jakby przestaje być moim słowem, staje się czyś poza mną, z czym mogę dyskutować, nie zgadzać się, ale jednocześnie mogę poczekać dzień lub dwa, przeczytać i je ewentualnie zmienić. Jest to bardzo ważne i ma duże znaczenie terapeutyczne. Ja intuicyjnie zastosowałem to w formie pisania listów. Nie, nikogo nie oskarżałem. Po prostu zacząłem szukać przyczyny w sobie, właśnie taki punkt widzenia przyjąłem, tzn. ‘co ja takiego mogłem zrobić, aby uniknąć tego, co się stało’. Chciałem odpowiedzieć sobie na pytanie, w którym momencie się to zaczęło. W ten sposób list za listem następowała moja terapia, a więc wyrażenie swojego bólu i uwolnienie się od przeszłości. To jest podstawowa rzecz. Nie pójdziesz dalej, jak nie wyrazisz swojego bólu z przeszłości i przez to się nie uwolnisz od przeszłości. Przy czym nie chodzi, aby kogokolwiek obwiniać, ale aby przypomnieć sobie ten ból i go wyrazić. W ten sposób doszedłem do dzieciństwa, do drugiego roku życia, do szpitala, gdzie zaczęła się moja choroba sieroca. Ale z tego właśnie powodu wielu ludzi nie lubi pisać listów.
Dla mnie jest oczywiste, że ludzie tacy mają problem ze sobą. Daleko nie muszę sięgać, do takich osób należy moja siostra, która kiedyś też mi wyznała, że została zostawiona przez rodziców we wczesnym dzieciństwie, co ja interpretuję, jako początek jej choroby sierocej.
Wielu ludzi nie lubi pisać listów, i w ten sposób odbiera sobie możliwość terapii.

Ale jest jeszcze jeden aspekt tego problemu, być może najważniejszy. Poniżej przedstawiam, jak to widzi Daniel G Amen w książce pod tytułem: „Change your brain, change your life” (którą Ci szczerze polecam).


Zwoje podstawy mózgu (basal ganglia)

Zwoje podstawy mózgu stanowią dużą strukturę w centrum mózgu, która otacza głęboki układ limbiczny. Zwoje te odpowiadają za integrację uczuć i myśli z fizycznym ruchem, a także umożliwiają przełączanie uwagi i zachowanie mięśni motorycznych. Stąd skaczemy, kiedy jesteśmy podekscytowani, drżymy w sytuacji nerwowej, zastygamy przestraszeni, a także głos nam więźnie w gardle w rozmowie z przełożonym w sytuacji, kiedy on ocenia naszą przydatność dla firmy.

Kiedy zwoje podstawy mózgu są nadmiernie aktywne (tak jak to widać u ludzi z tendencją do lęków lub zaburzeniem lękowym), najprawdopodobniej ludzie mający to zaburzenie są przygnieceni przez sytuacje stresowe i mają tendencję do zastygnięcia lub pozostają nieruchomi (w myślach lub akcji). Kiedy ich zwoje podstawy mózgu nie są dość aktywne (tak jak to ma miejsce u ludzi którzy mają zaburzenie deficytu uwagi [ADD]), często sytuacja stresująca sprawia, że podejmują akcję. Ludzie z ADD często są pierwszymi na scenie wypadku i oni reagują na taką sytuację bez lęku. A oto jak opisuje pewne zdarzenie D.G. Amen:




Wiem, na przykład, że mój przyjaciel, który ma ADD jest o wiele szybszy w odpowiedzi na kryzys, niż ja (jak wspomniałem, mam naturalnie nadmiernie aktywne zwoje podstawy mózgu). Pamiętam taką sytuację, w której opuszczaliśmy restaurację i regulowaliśmy rachunek przy wyjściu, kiedy pewna pani stojąca przed nami, nagle upadła na ziemię. Mój przyjaciel szybko pospieszył jej z pomocą, podczas gdy ja stałem jak wryty, sparaliżówany intensywnością tej sytuacji. A przecież ja miałem za sobą medyczne szkolenie, a mój przyjaciel nie miał! Zwykle czułem się winny, że nie dość szybko reaguję w takich sytuacjach, ale pomogło mi nieco odkrycie, że mój mózg nie pozwala mi tak postępować. W sytuacjach prowokujących lęk aktywność moich zwojów podstawy mózgu powoduje, że u mnie szybka reakcja jest dużo trudniejsza.

Przełączanie z zadania na zadanie lub płynne i precyzyjne zachowanie motoryczne stanowi drugą funkcję zwojów podstawy mózgu, która jest istotna w pisaniu ręcznym i koordynacji motorycznej. Znowu posłużę się przykładem ADD. Wiele dzieci i dorosłych z ADD nie potrafi ładnie pisać ręcznie. Akt pisania ręcznego jest trudny i często jest dla nich stresujący. Ich pisanie może być poszatkowane lub niechlujne. W rzeczywistości wielu nastolatków i dorosłych z ADD drukuje zamiast pisać kursywą. Podświadomie zauważyli, że dla nich łatwiej jest drukować, ponieważ drukowanie nie jest płynnym, ciągłym ruchem motorycznym, a raczej jest aktywnością motoryczną typu „start i stop”. Wielu ludzi z ADD również narzeka, że mają trudności z ‘wyciągnięciem’ myśli z głowy i napisaniem tego na papierze, zjawisko to określane jest jako agnozja palców (palce nie mogą powiedzieć, co myśli mózg). Wiemy, że leki stosowane w ADD, takie jak Ritalina (Ritalin, Concerta) i Deksedryna (Dexedrine), działają poprzez wzmocnienie produkcji neuroprzekaźnika dopaminy w zwojach podstawy mózgu. Leki te czasami nieprawdopodobnie poprawiają pismo ręczne u osoby z ADD, a także wzmacniają zdolności człowieka do wypowiadania się na piśmie. Dodatkowo, wielu ludzi z ADD mówi, że w wyniku zastosowania tych leków uległa poprawie ich koordynacja motoryczna.
(…)
W obrazowaniu mózgu (techniką SPECT, single photon emission computed tomography), można zaobserwować, że zwoje podstawy mózgu muszą brać udział w ustawieniu poziomu podstawowego ciała lub lęku. Nadmiernie aktywne zwoje podstawy mózgu często są związane z lękiem, napięciem, zwiększoną świadomością i ze zwiększonym strachem. Nie dość aktywne zwoje podstawy mózgu mogą powodować problemy z motywacją, energią, a także z postawą 'podnieś-się-i-idź'.
Interesujące, że niektórzy najbardziej zmotywowani ludzie, których udało się poddać badaniu SPECT, tacy jak szefowie firm, mają znacznie zwiększoną aktywność w tej części mózgu. Sugeruje się, że niektórzy ludzie mogą używać tę zwiększoną aktywność w formie motywacji, aby stać się ludźmi tworzącymi historię społeczeństwa. Matka Amena, na przykład, która podobnie jak on, ma zwiększoną aktywność tej części mózgu, ma tendencje bycia nieco zalęknioną, ale zawsze gotowa działać, aby pomóc innym ludziom. Sugeruje się, że użycie zwiększonej energii i pędu ze zwiększonej aktywności zwojów podstawy mózgu pomaga w utrzymaniu lęku w ryzach.

ADD

Dr Zemetkin wykazał, że kiedy człowiek z ADD próbuje się skoncentrować, występuje raczej zmniejszenie aktywności w jego mózgu, w rejonie kory przedczołowej (prefrontal cortex), niż oczekiwany wzrost aktywności obserwowany u ludzi normalnych. Wielu ludzi myślało, że jest to problem psychologiczny, podczas gdy badania z użyciem techniki SPECT wykazały, że jest to problem fizyczny.



Sally, czterdziestoletnia kobieta, była hospitalizowana z powodu depresji, stanów lękowych i myśli samobójczych. Z wywiadu wynikało, że ona ma symptomy ADD (takie jak krótki okres koncentracji uwagi, łatwość rozpraszania się i brak zorganizowania, a także zniecierpliwienie, nerwowość i niepokój). Jej syn również miał ADD (co jest częstą wskazówka w diagnozie ADD u dorosłych). Wbrew jej IQ, które wynosiło 140, ona nigdy nie ukończyła uniwersytetu i była zatrudniona w pracy poniżej jej zdolności, jako technik laboratoryjny. Po wykonaniu SPECT okazało się, że wyniki Sally odbiegają od normy. Kiedy była w stanie spoczynku obraz jej mózgu był normalny, zwłaszcza w korze przedczołowej, niemniej jednak kiedy była poproszona do rozwiązania zadania matematycznego (zadanie, które było wyzwaniem dla jej zdolności koncentracji), obraz jej mózgu wykazywał zmniejszoną aktywność całkowitą, a szczególnie w rejonie kory przedczołowej! Mając tę informację zasugerowano jej niską dawkę Ritaliny methylphenidate), stymulantu mózgu zwykle stosowanego u dzieci i dorosłych w terapii ADD. Reakcja jej organizmu była cudowna. Poprawił się jej nastrój, była mniej zalękniona, mogła się lepiej skoncentrować w dłuższym okresie czasu. W końcu zdecydowała się wrócić na studia i je ukończyć. Przestała myśleć o sobie, jako o nieudaczniku, a raczej zaczęła postrzegać siebie, jako człowieka, który posiada problem medyczny, który wymaga terapii. Samo pokazanie jej obrazu SPECT miało bardzo silny wpływ na jej postrzeganie siebie samej.



Bycie ADD nie jest moim problemem, to jest tak, jak ktoś, kto ma słaby wzrok, potrzebuje okularów.


Problemy z korą przedczołową (prefrontal cortex)

- Krótki czas koncentracji
- Łatwość do rozpraszania się
- Brak wytrwałości
- Problemy z kontrolą impulsywności
- Nadmierna aktywność
- Chroniczne spóźnialstwo, kiepskie zarządzanie czasem
- Dezorganizacja
- Odwlekanie
- Niedostępność emocji
- Kiepska percepcja
- Kiepska ocena, osądzanie
- Trudności wyciągnięcia wniosków z własnego doświadczenia
- Problemy z pamięcią krótkotrwałą
- Alienacja społeczna, obawa przed sprawdzeniem

Problemy z grzbietowo-boczną korą przedczołową (dorsal lateral prefrontal cortex) często prowadzą do zmniejszonej zdolności dłuższej koncentracji uwagi, do rozpraszania się, upośledzonej pamięci krótkotrwałej, zwolnionego myślenie, apatii, upośledzonej zdolności wypowiadania się. Problemy z niższą częścią kory podstawy płata czołowego (inferior orbital cortex) prowadzą często do kiepskiej kontroli impulsywności i nastroju (spowodowanej połączeniem tej struktury z układem limbicznym), upośledzonymi umiejętnościami socjalnymi, obniżoną kontrolą zachowania.

Im usilniej się starasz, tym gorzej ci to wychodzi

Badania wykazały, że gdy osoba cierpiąca na ADD, usiłuje się skoncentrować, otrzymuje gorsze rezultaty. W sytuacji takiej, aktywność kory przedczołowej zamiast ulegać zwiększeniu, właściwie spada. Kiedy rodzic, nauczyciel, przełożony lub kierownik zwiększy presję na osobę z ADD, aby ta zwiększyła swoją produktywność, osoba taka staje się jeszcze mniej wydajna. Dość często sytuacja ta powoduje, że rodzic, nauczyciel lub przełożony interpretuje to, jako złą wolę i powstaje poważny problem. Pewien mężczyzna z ADD przyznał, że jeśli jego przełożony zwiększa na niego presję, aby lepiej wykonywał robotę, jego dokonania stają się coraz gorsze, chociaż on tak naprawdę stara się lepiej wykonywać swoją pracę. Większość z nas ma lepsze osiągnięcia w sytuacji, kiedy jesteśmy chwaleni, niemniej jednak dla osób z ADD jest to warunek niezbędny. Kiedy przełożony zachęci taką osobę w sposób pozytywny, staje się ona bardziej produktywna. W wychowaniu, nauczaniu, czy nadzorowaniu, lub kierowaniu osobą z ADD, dużo bardziej efektywna jest pochwała, czy zachęta, niż presja. Ludzie z ADD najlepiej wykonują pracę w inspirującym, stymulującym i relatywnie zrelaksowanym otoczeniu.

Krótki okres koncentracji

Krótki okres koncentracji jest charakterystyczny dla osób z zaburzeniem ADD. Ludzie tacy mają problem z utrzymaniem uwagi i wysiłku przez dłuższy czas. Uwaga ich często umyka z wykonywanego zadania w kierunku innych rzeczy i osoby takie zaczynają myśleć o innych rzeczach niż te, które aktualnie wykonują. Pomimo to, wielu niedoświadczonych klinicystów myśli, że osoba z ADD postępuje tak w każdej dziedzinie, co ogólnie nie jest prawdą, gdyż osoby te mogą wspaniale się skoncentrować nad rzeczami, które są dla nich nowe, wysoce stymulujące, interesujące lub budzące strach. Rzeczy takie dostarczają wystarczającą ilość stymulacji dla aktywacji kory przedczołowej, przez co osoba ta może się skoncentrować. Dziecko z ADD może mieć bardzo dobre osiągnięcia w sytuacji jeden na jeden, niemniej jednak może się całkowicie zagubić w sytuacji, kiedy jest pytane w klasie 30 uczniów. Zdarza się, że dziecko z ADD, łatwą pracę wykonuje bardzo długo, ponieważ stale się rozprasza. Pomimo to, to samo dziecko potrafi się skoncentrować przez długi okres czasu na rzeczach ciekawych (stymulujących).
Wiele dorosłych par przyznaje, że na początku ich znajomości, partner z ADD mógł godzinami skupiać uwagę na nich. Stymulacja nowej, ukochanej osoby pomagała mu (lub jej) skupić się. Ale jak tylko „nowość” i ekscytacja relacją zaczynała zanikać (jak to ma miejsce niemal we wszystkich relacjach), osoba z ADD miała coraz większy problem ze skupieniem uwagi, równocześnie zdolność jego (lub jej) do słuchania zaczynała zanikać.

Impulsywność

Niemożność zapanowania nad impulsywnością powoduje, że wiele osób z ADD „wpada do gorącej wody”. Bywa, że osoby te wypalą jakieś niewłaściwe słowa w stosunku do rodziców, przyjaciół, nauczycieli, przełożonych etc. Do psychiatry przyszedł kiedyś klient, którego wyrzucali z roboty trzynaście razy. Powodem tego był, fakt, że nie potrafił kontrolować tego, co mówi. Pomimo, że on naprawdę chciał zatrzymać kilka z tych posad, niemniej jednak właśnie to nie udawało mu się, gdyż wypowiadał swoje myśli szybciej, niż zdołał się zastanowić, co on takiego mówi. Kiepsko przemyślane decyzje również należą do impulsywności. Wielu ludzi z ADD zamiast przemyśleć problem, oczekują natychmiastowego rozwiązania i działają bez koniecznego zastanowienia się.

Szukanie konfliktu

Wielu ludzi z ADD podświadomie szukają sytuacji konfliktowych, jako sposobu stymulacji ich własnej kory przedczołowej. Oni nawet nie zdają sobie sprawy, że to robią. Oni również tego nie planują. Nawet zaprzeczają, że to robią. Pomimo to, w dalszym ciągu to robią. Względny brak aktywności i stymulacji dla kory przedczołowej zmusza ich do większej aktywności. Nadmierna aktywność, zniecierpliwienie, wyszumienie się są powszechnymi formami stymulacji samego siebie. Innym sposobem, w którym ludzie z ADD próbują „włączyć swój mózg”, jest wywoływanie burd. Wydaje się, że wielu spośród ADD jest niemal uzależnionych od burd.
(Więcej w książce D.G. Amen „Windows into the ADD Mind”)

Kiedy praca mózgu jest zoptymalizowana przez zmianę odżywiania, odpowiednio skierowaną terapię psychologiczną i zastosowanie leków, osoby, które poprzednio nie były zdolne do zmiany, rozwijały zdolności do nowych umiejętności i zachowań.

W mózgu istnieje równowaga między wszystkimi neuroprzekaźnikami. Zwłaszcza w zwojach podstawy mózgu ważna jest równowaga między dopaminą a serotoniną. Dopamina bierze udział w czynnościach motorycznych, motywacji, czasu w jakim osoba jest zdolna skoncentrować uwagę, a także ustawieniu podstawowego poziomu aktywności organizmu. Serotonina natomiast bierze udział w kontroli nastroju, przełączania uwagi i elastyczności poznawczej, otwartości na przyjęcie nowych rozwiązań, czy zdolności do widzenia różnych punktów widzenia. Jeśli zdarzy się coś, co podniesie w mózgu poziom dopaminy, serotonina stanie się mniej efektywna. I tak w terapii ADD, podanie leku psychostymulującego (np. Ritaliny), powoduje efektywne zwiększenie dostępności dopaminy w zwojach podstawy mózgu. Efekt ten powoduje wydłużenie czasu koncentracji, pomaga w organizacji pracy, a także w motywacji etc. Jeśli poda się tego leku za dużo, osoba może stać się obsesyjna, może cechować się zmiennością nastroju i stać się mało elastyczna, niezdolna do spojrzenia z innego punktu widzenia (objawy zmniejszonego poziomu serotoniny). Podobnie, podanie osobie z ADD leku, wzmacniającego dostępność serotoniny, takiego jak Prozac (należącego do grupy inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny), spowoduje pogorszenie się objawów, ale osobie tej nie będzie na tym zależało, a także wykaże się ona obniżoną motywacją.



Czy jest coś, co bym zmienił - mając moje obecne doświadczeniem - gdybym miał taką możliwość zaczęcia od nowa? Oczywiście,

(i) Po pierwsze psychoterapeuta;

(ii) po drugie wspólnota 12-krokowa (DDA/DDD, lub AlAnon),

(iii) a po trzecie wyznaczenie celu wspólnego (siła większa ode mnie) i poszukanie partnera do realizacji tego celu (a nie odwrotnie, tzn. partnera, a potem cel). Dziś być może dodałbym jeszcze niewielką dawkę Ritaliny.


W AlAnonie istnieją jakby trzy etapy po 12 kroków:

(i) 12-stopni, które uczą jak pokochać siebie
(ii) 12-tradycji, które uczą jak pokochać drugą osobę
(iii) 12-koncepcji, które uczą jak pokochać świat

Popatrz jakie to proste, a jak ludzie potrafią to skomplikować.
Weźmy np. idę do Puszczy Kampinoskiej i wszystko jest moje. Widzę żurawia i myślę „mój żuraw”, zobaczę łosia, zaraz mu nadałem imię Wacek, wszak ten łoś, to mój łoś. W zimie biorę skwarki ze słoniny i wysypuje je na deskę, żeby moje ptaszki mogły się pożywić. Wszystko jest moje, trawa, drzewa, chmury itd. Czy wobec tego będę niszczył tę Puszczę, śmiecił? Oczywiście, że nie, wszak to moje. Jak bym tak zaśmiecił, to w następną niedzielę chodziłbym po śmieciach i zamiast odpocząć, bym się czuł źle. Czy ty wysypujesz śmieci na podwórko przed domem? Oczywiście, że nie, wszak to twoje podwórko.
Ale taki popapraniec idzie do Puszczy, aby pooddychać świeżym powietrzem i zaraz zajara sobie Malborasa (żeby mu nie było za świeżo), po czym wyrzuci pudełko do lasu, potem wypije pywko i wyrzuci puszkę. Wyrzuci, bo to nie jego, więc może zaśmiecać (wszak ktoś, czytaj: mamusia, musi to posprzątać, tak jak dawniej bywało, posprzątała zabawki, podtarła mi pupę, etc.). Jeśli by pokochał siebie, drugą osobę i świat to by nie śmiecił, ale skoro on nie potrafi kochać, to z atrybutu miłości, czyli wolności uczynił samowolę, czyli brak odpowiedzialności itd. Z zaufania (wiary), uczynił podejrzliwość i kontrolę, a z akceptacji uczynił kupczenie atencji, nawet przez rozrabianie, czy zwykłe chuligaństwo. On tego wszystkiego szuka na zewnątrz, ale nie wie, że najpierw musi to znaleźć w sobie. Zresztą to samo powiedzieć o naszych politykach. Ot, choćby premier Belka powiedział, że Hutę Katowice to najchętniej by sprzedał za złotówkę, żeby mieć to z głowy. Dla mnie to był dowód, że on nie traktuje tej huty jak swoją, ale państwową (czyli nie moją). Wielu ministrów zachowywało się podobnie przy prywatyzacji wielu zakładów, czy nawet „Domów Towarowych Centrum” w Warszawie, gdzie sprzedano je za mniej niż wart był grunt, na którym stały. Albo Lewandowski przy prywatyzacji nowoczesnej fabryki produkującej elementy do samochodów VOLVO. Po prostu za bezcen sprzedał ją konkurentowi z Niemiec, który szybko rozebrał fabrykę i zaorał, zostawiając całą załogę bezrobotnymi. Po prostu, totalny brak odpowiedzialności.

W każdym z nas jest trzech ludzi: wewnętrzne dziecko, rodzic i dorosły człowiek.
Dziecko: „Ja chcę np. loda, pospać” lub „nie chcę wstawać tak wcześnie w niedzielę”
Rodzic: „Musisz (powinieneś, tak trzeba…) pójść do Puszczy..”
Dorosły: „Zdecydowałem (rozważyłem za i przeciw i zdecydowałem) np. pójść do Puszczy.”

Wszystkich zapraszam do Puszczy i słyszę: za gorąco.., za zimno.., będzie padać.., wiesz w niedzielę lubię pospać dłużej.. A ja się śmieję, bo co mnie to wszystko obchodzi? Nie to nie, ale ja idę, bo tak zdecydowałem.