Kiedyś przyszła do mnie młoda osoba. Podczas dyskusji pokazałem
jej kółka:
I wytłumaczyłem, że kolor czarny reprezentuje największe
zainteresowanie, a biały brak zainteresowania. Ta młoda osoba
zapytała mnie, dlaczego nie mogą być wszystkie kółka czarne.
Odpowiadając jej, zadałem pytanie jaka jest najbliższa nam
gwiazda? Po namyśle odpowiedziała, że Słońce. Dobrze
powiedziałem, a trzecia najbliższa? Tu młoda osoba nie wiedziała,
więc jej podpowiedziałem, że to Syriusz. Teraz zadałem jej
pytanie ile razy dziennie myśli o Syriuszu? Oczywiste było, że
skoro nie wiedziała, że Syriusz jest trzecią najbliższą nam
gwiazdą (a być może w ogóle nie wiedziała, że istnieje
Syriusz), to nie mogła w ogóle myśleć o nim. A teraz, ile razy
dziennie myśli o jedzeniu? Pewnie ze trzy, więc jak widać
największe zainteresowanie powinno dotyczyć osoby własnej. Jeśli
jednak ja interesuję się tylko własną osobą i nie widzę drugiej
bliskiej mi osoby, albo dobra wspólnego, to taka postawa jest
postawą alkoholika, nawet jeśli jestem politykiem. Jeśli natomiast
ja, we własnym obrazie świata, nie widzę siebie, to taka postawa
jest postawą ko-alkoholika. I tak dalej.
Pamiętam kiedyś poprosiłem
ko-alkoholika, żeby ta osoba zaczynała każde zdanie od słowa
„ja”. Okazało się to niemożliwe i po krótkiej pauzie,
wznowiła swoją opowieść od słowa „on”, całkowicie ignorując
moją prośbę.
Jeśli więc słyszę, że dany polityk reprezentujący Polskę w
Brukseli, mówi mi, że on najpierw jest Europejczykiem, a dopiero
potem - Polakiem, to ja wiem, że to jest przejaw patologii, takiej
samej jak alkoholizm, czy ko-alkoholizm. Co więcej, z obserwacji
rodzin alkoholików wiadomo, że zwykle to się źle kończy, i
wymaga psychoterapii.
Jest
takie porzekadło, że „najgorzej z chama zrobić pana”.
Pewnego
rodzaju egzemplifikacją tego jest wypowiedź Gintera Schoenhofa,
Łotysza znanego na Łotwie działacza społeczno-politycznego.
Schoenhof: nasi europosłowie w Brukseli są dla Łotwy bezużyteczni
Ginter Schoenhof (łot.
Guntis Šēnhofs), znany na Łotwie działacz społeczno-polityczny,
którego rodzinę władze sowieckie zesłały niegdyś na Syberię, a
zarazem honorowy prezes Europejskiej Ligi Koszykówki Młodzieżowej
(EYBL), w której startują też drużyny z Polski [1], wypowiedział
się na temat (bez)sensu obecności łotewskich przedstawicieli w
europarlamencie:
„Działalność
łotewskich europarlamentarzystów nie przynosi żadnych korzyści
gospodarce narodowej Łotwy, gdyż potrafią oni tylko przytakiwać
Unii Europejskiej i USA, ale absolutnie nie bronią interesów
kraju.” Mówił o tym w programie “Latvija Eiropas mājā”
(“Łotwa w europejskim domu”) w radio Baltkom [2] działacz
społeczny, członek zarządu [3] Łotewskiego Związku
Koszykówki (LBS) Ginter Schoenhof, dodając, że czasami niezmiernie
wstydzi się za Łotwę.
“Ten problem jest dla
mnie bardzo bolesny i drażliwy. To wstyd, jak zachowują się nasi
politycy w Brukseli – i nie tylko tam, ale także wobec Stanów
Zjednoczonych… Zaczynam to przyjmować bardzo osobiście, i to
mnie, jako osobę, poniża i rani. Łotwa często wybiega przed
szereg. Jeszcze nawet niczego nam nie powiedziano, tylko machnięto
ręką, a my już to wykonujemy. To jest tak żenujące, że czasami
wstyd mi za Łotwę. Po prostu wstyd” – powiedział
Schoenhof.
Według słów byłego sportowca,
nawet w czasach ZSRR nie czuł się on tak poniżonym.
“Niegdyś, kiedy
tkwiliśmy jeszcze w Związku Radzieckim, to – bez dwóch zdań –
byliśmy uzależnieni od Moskwy. Ale nie czułem się wtedy taki
poniżony, a przynajmniej nie zauważałem tego. Może z tego powodu,
że nie miałem jeszcze wtedy takiego doświadczenia życiowego.
Lecz, o ile pamiętam, my, czyli kraje nadbałtyckie, byliśmy dla
Moskwy skrawkiem Zachodu. Moskwa często postrzegała kraje
nadbałtyckie jako przodujące, znajdowaliśmy się ponad wszystkimi
innymi krajami Związku Radzieckiego. A teraz odczuwam, że należymy
do jakiegoś trzeciego sortu. Tak nasi politycy zachowują się w
Brukseli i tak Bruksela odnosi się do nas” – powiedział
gość radia Baltkom.
Według Schoenhofa, jeśli weźmie
się pod uwagę choćby to, że Łotwa jest krajem wybitnie rolniczym
i występują związane z tym problemy, w tym niedostateczne
finansowanie, to okazuje się, że łotewscy europarlamentarzyści
absolutnie nie walczą o interesy Łotwy, a jedynie co rusz ogłaszają
w Brukseli “priorytety”.
“Weźmy, na przykład,
dotacje dla rolników. Jest to jeden z podstawowych problemów,
zwłaszcza dla Łotwy, która zawsze była krainą rolniczą. I
bardzo człowieka boli, jak się to wszystko widzi i słyszy. Bardzo
boli! Bo cóż nam da ogłaszanie tych priorytetów? Naprawdę nic.
Ogłaszanie priorytetów [w europarlamencie] nie przynosi Łotwie
żadnych korzyści” – stwierdził Schoenhof.”
Opr. i tłum. Grzegorz Grabowski
Tekst oryginalny: Общественник:
за Латвию
порой так
стыдно… и
больно! (Społecznik: czasami wstyd
mi za Łotwę… i to boli!)
https://mixnews.lv/exclusive/2019/05/24/ekspert-o-evroparlamentariyah-za-latviju-ochen-stydno-i-bolno/
(24.05.2019).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz