wtorek, 28 maja 2019

Mentalność niewolnika


Kiedyś przyszła do mnie młoda osoba. Podczas dyskusji pokazałem jej kółka:


I wytłumaczyłem, że kolor czarny reprezentuje największe zainteresowanie, a biały brak zainteresowania. Ta młoda osoba zapytała mnie, dlaczego nie mogą być wszystkie kółka czarne. Odpowiadając jej, zadałem pytanie jaka jest najbliższa nam gwiazda? Po namyśle odpowiedziała, że Słońce. Dobrze powiedziałem, a trzecia najbliższa? Tu młoda osoba nie wiedziała, więc jej podpowiedziałem, że to Syriusz. Teraz zadałem jej pytanie ile razy dziennie myśli o Syriuszu? Oczywiste było, że skoro nie wiedziała, że Syriusz jest trzecią najbliższą nam gwiazdą (a być może w ogóle nie wiedziała, że istnieje Syriusz), to nie mogła w ogóle myśleć o nim. A teraz, ile razy dziennie myśli o jedzeniu? Pewnie ze trzy, więc jak widać największe zainteresowanie powinno dotyczyć osoby własnej. Jeśli jednak ja interesuję się tylko własną osobą i nie widzę drugiej bliskiej mi osoby, albo dobra wspólnego, to taka postawa jest postawą alkoholika, nawet jeśli jestem politykiem. Jeśli natomiast ja, we własnym obrazie świata, nie widzę siebie, to taka postawa jest postawą ko-alkoholika. I tak dalej.
Pamiętam kiedyś poprosiłem ko-alkoholika, żeby ta osoba zaczynała każde zdanie od słowa „ja”. Okazało się to niemożliwe i po krótkiej pauzie, wznowiła swoją opowieść od słowa „on”, całkowicie ignorując moją prośbę.
Jeśli więc słyszę, że dany polityk reprezentujący Polskę w Brukseli, mówi mi, że on najpierw jest Europejczykiem, a dopiero potem - Polakiem, to ja wiem, że to jest przejaw patologii, takiej samej jak alkoholizm, czy ko-alkoholizm. Co więcej, z obserwacji rodzin alkoholików wiadomo, że zwykle to się źle kończy, i wymaga psychoterapii.
Jest takie porzekadło, że „najgorzej z chama zrobić pana”.
Pewnego rodzaju egzemplifikacją tego jest wypowiedź Gintera Schoenhofa, Łotysza znanego na Łotwie działacza społeczno-politycznego.



Schoenhof: nasi europosłowie w Brukseli są dla Łotwy bezużyteczni



Ginter Schoenhof (łot. Guntis Šēnhofs), znany na Łotwie działacz społeczno-polityczny, którego rodzinę władze sowieckie zesłały niegdyś na Syberię, a zarazem honorowy prezes Europejskiej Ligi Koszykówki Młodzieżowej (EYBL), w której startują też drużyny z Polski [1], wypowiedział się na temat (bez)sensu obecności łotewskich przedstawicieli w europarlamencie:
Działalność łotewskich europarlamentarzystów nie przynosi żadnych korzyści gospodarce narodowej Łotwy, gdyż potrafią oni tylko przytakiwać Unii Europejskiej i USA, ale absolutnie nie bronią interesów kraju.” Mówił o tym w programie “Latvija Eiropas mājā” (“Łotwa w europejskim domu”) w radio Baltkom [2] działacz społeczny, członek zarządu [3] Łotewskiego Związku Koszykówki (LBS) Ginter Schoenhof, dodając, że czasami niezmiernie wstydzi się za Łotwę.
“Ten problem jest dla mnie bardzo bolesny i drażliwy. To wstyd, jak zachowują się nasi politycy w Brukseli – i nie tylko tam, ale także wobec Stanów Zjednoczonych… Zaczynam to przyjmować bardzo osobiście, i to mnie, jako osobę, poniża i rani. Łotwa często wybiega przed szereg. Jeszcze nawet niczego nam nie powiedziano, tylko machnięto ręką, a my już to wykonujemy. To jest tak żenujące, że czasami wstyd mi za Łotwę. Po prostu wstyd” – powiedział Schoenhof.
Według słów byłego sportowca, nawet w czasach ZSRR nie czuł się on tak poniżonym.
“Niegdyś, kiedy tkwiliśmy jeszcze w Związku Radzieckim, to – bez dwóch zdań – byliśmy uzależnieni od Moskwy. Ale nie czułem się wtedy taki poniżony, a przynajmniej nie zauważałem tego. Może z tego powodu, że nie miałem jeszcze wtedy takiego doświadczenia życiowego. Lecz, o ile pamiętam, my, czyli kraje nadbałtyckie, byliśmy dla Moskwy skrawkiem Zachodu. Moskwa często postrzegała kraje nadbałtyckie jako przodujące, znajdowaliśmy się ponad wszystkimi innymi krajami Związku Radzieckiego. A teraz odczuwam, że należymy do jakiegoś trzeciego sortu. Tak nasi politycy zachowują się w Brukseli i tak Bruksela odnosi się do nas” – powiedział gość radia Baltkom.
Według Schoenhofa, jeśli weźmie się pod uwagę choćby to, że Łotwa jest krajem wybitnie rolniczym i występują związane z tym problemy, w tym niedostateczne finansowanie, to okazuje się, że łotewscy europarlamentarzyści absolutnie nie walczą o interesy Łotwy, a jedynie co rusz ogłaszają w Brukseli “priorytety”.
“Weźmy, na przykład, dotacje dla rolników. Jest to jeden z podstawowych problemów, zwłaszcza dla Łotwy, która zawsze była krainą rolniczą. I bardzo człowieka boli, jak się to wszystko widzi i słyszy. Bardzo boli! Bo cóż nam da ogłaszanie tych priorytetów? Naprawdę nic. Ogłaszanie priorytetów [w europarlamencie] nie przynosi Łotwie żadnych korzyści” – stwierdził Schoenhof.”
Opr. i tłum. Grzegorz Grabowski
Tekst oryginalny: Общественник: за Латвию порой так стыднои больно! (Społecznik: czasami wstyd mi za Łotwę… i to boli!) https://mixnews.lv/exclusive/2019/05/24/ekspert-o-evroparlamentariyah-za-latviju-ochen-stydno-i-bolno/ (24.05.2019).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz