W swoim blogu wielokrotnie wskazywałem na mafijny charakter ordynacji proporcjonalnej obowiązującej w obecnej Konstytucji Polski. Ostatnio w Internecie pojawiło się parę artykułów opisujące skutki takiej ordynacji. Bo cóż to są grupy wpływów, jak nie mafie? Czy mafie te znikną w ordynacji jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW)? Zapewne nie do końca, ale na pewno ich wpływy zostaną poważnie ograniczone odpowiedzialnością posła przed elektoratem, a nie przed wodzem partii, jak to ma miejsce w ordynacji proporcjonalnej. Artykuły te pokazują, że znika interes wspólny, dobro wspólne, a w jego miejsce pojawia się interes grupowy (mafijny).
Wydaje mi się, że waga tych artykułów jest tak duża, że warto je zacytować, żeby je promować i żeby nie uległy zapomnieniu:
Krzysztof Rybiński: Jak
grupy wpływów niszczą Polskę
Raport prezentuje też studia przypadku uchwalania niektórych ustaw, w tym przykłady uchwalenia ustaw sprzecznych z Konstytucją, co może mieć znaczenie dla podpisanej niedawno ustawy o OFE. W raporcie są także wywiady z decydentami (w tym z byłymi premierami Kazimierzem Marcinkiewiczem, Jerzym Hausnerem), z szefami ważnych komisji sejmowych (Ryszard Kalisz), z szefami ważnych urzędów publicznych (ministerstw, UOKiK, PARPA, NCN), przedstawicielami biznesu i lobbystami. Te wywiady odsłaniają kulisy tworzenia ustaw pod konkretne potrzeby, pokazują jakie interesy się ścierają, wyjaśniają dlaczego powstaje tak złe prawo. Są też wskazane konkretne osoby, które pełnią ważne funkcje publiczne, ale tak naprawdę są lobbystami danej branży lub firmy.
***********************************
Złowieszczy backcasting: likwidacja Polski
http://alexjones.pl/pl/aj/aj-polska/aj-publicystyka/item/16806-złowieszczy-backcasting-likwidacja-polski
Backcasting, jedna z najnowocześniejszych
metod przewidywania przyszłych wydarzeń, ma nieoczekiwane
zastosowanie. Wspomniana metoda polega na identyfikacji scenariusza
realizacji jakiejś wizji przyszłości. Nic więc dziwnego, że
w ogólnym chaosie intelektualnym i dotkliwym poczuciu niepewności
jutra, znany profesor, ekonomista (Włodzimierz Bojarski) sformułował
pytanie: czy można wykorzystać tę metodę do wyjaśnienia
zachodzących w naszym kraju procesów społecznych, gospodarczych i
politycznych?
Wizja przyszłości Polski
Spośród wielu wizji przyszłości Polski, które
są tworzone i propagowane, tylko jedna umożliwia odcyfrowanie
scenariusza realizacji, co oznacza, że prawdopodobieństwo
spełnienia się tej wizji jest dostatecznie wysokie, aby jej nie
lekceważyć. Niestety, jest to wizja szokująca: wizja likwidacji
Polski, a dalej – potężnej redukcji (lub wynarodowienia)
populacji Polaków.
Przez pewien czas obawy i ostrzeżenia (najczęściej intuicyjne) przed istnieniem takiego scenariusza likwidacyjnego były skutecznie niwelowane przez tzw. kretynizm antyspiskowy, czyli przekonanie (rzeczywiste, a może udawane), że rozwój gospodarczy i polityczny przebiega żywiołowo lub spontanicznie, zaś przywiązywanie choćby najmniejszej wagi do wielkich, długofalowych projektów ekonomicznych, politycznych czy militarnych jest przejawem skłonności paranoicznych. Zaciekłość, z jaką tępiono „teorie spiskowe” dawała dużo do myślenia. Czas jednak płynie nieubłaganie. Puzzle pozornie przypadkowych zdarzeń stopniowo układają się w logiczną całość.
Przez pewien czas obawy i ostrzeżenia (najczęściej intuicyjne) przed istnieniem takiego scenariusza likwidacyjnego były skutecznie niwelowane przez tzw. kretynizm antyspiskowy, czyli przekonanie (rzeczywiste, a może udawane), że rozwój gospodarczy i polityczny przebiega żywiołowo lub spontanicznie, zaś przywiązywanie choćby najmniejszej wagi do wielkich, długofalowych projektów ekonomicznych, politycznych czy militarnych jest przejawem skłonności paranoicznych. Zaciekłość, z jaką tępiono „teorie spiskowe” dawała dużo do myślenia. Czas jednak płynie nieubłaganie. Puzzle pozornie przypadkowych zdarzeń stopniowo układają się w logiczną całość.
Identyfikacja podstawowych elementów scenariusza
likwidacji kraju oraz eksterminacji ludności raczej nie powinna
nastręczać trudności. Chodzi bowiem o podważanie podstaw
egzystencjalnych społeczeństwa i nieodzownych dla egzystencji
przyszłych pokoleń warunków materialnych oraz o wyeliminowanie
czynników umożliwiających skuteczny opór polityczny i zbrojny.
Dalej wszystko idzie już jak po maśle.
Pewnym problemem są nasze subiektywne
wyobrażenia, które podobne wizje przyszłości klasyfikują jako
niemożliwe do spełnienia lub nawet absurdalne. Toteż
warto gruntowniej przypatrzeć się zjawiskom zachodzącym we
współczesnym świecie. Szczególnie warto przypatrzeć się Grecji,
która na naszych oczach ulega likwidacji i wynarodowieniu, a także
ujawnia mechanizmy i interesy geopolityczne likwidacji. Pouczające
może być również przyjrzenie się zaskakującym kombinacjom
sojuszy likwidatorów (Goldman Sachs, MFW, Niemcy) i znikomej
wrażliwości państw europejskich. To jakby szczególne memento
mori.
Jakie więc podstawowe elementy Polski
układają się dzisiaj w jedna logiczną sekwencję likwidacji
Polski?
Wywłaszczenie
Pozbawienie któregokolwiek narodu własności
jest najistotniejszym elementem scenariusza umożliwiającego
przejęcie kontroli. Toteż nieprzypadkowo przejęcia kapitałowe
określa się w literaturze ekonomicznej terminem „rynek kontroli”,
gdyż własność jest synonimem kontroli działalności
ekonomicznej.
Niezależnie od takich czy innych poglądów
dotyczących procesu tzw. prywatyzacji oraz innych działań rządów
w ponad dwudziestoletnim okresie funkcjonowania III Rzeczypospolitej
jeden fakt jest bezsporny. Polacy zostali wyrugowani ze swojej
własności w sferze finansów, przemysłu, handlu i w większości
pozostałych sektorów gospodarki. Tutaj nie ma miejsca na dyskusję.
Pozostałości polskich aktywów majątkowych nie
pozwalają na żadną słowną woltyżerkę: stanowią obszary
nieatrakcyjne ekonomicznie lub niemożliwe do przejęcia.
To oczywiście mogło zostać uchwycone dopiero po dłuższym czasie, kiedy wywłaszczenie osiągnęło stan krytyczny. Ten stan krytyczny został właśnie dzisiaj osiągnięty.
To oczywiście mogło zostać uchwycone dopiero po dłuższym czasie, kiedy wywłaszczenie osiągnęło stan krytyczny. Ten stan krytyczny został właśnie dzisiaj osiągnięty.
Ekonomiczne konsekwencje wywłaszczenia są nadal
bardzo słabo eksponowane.
Po części dlatego, że wiele środowisk społecznych kręci się wyłącznie wokół problemów duchowych i „nie zniża się” do poważnego zainteresowania materialną sferą życia. Tego wątku nie będę szerzej rozwijał, lecz nie jest on bynajmniej drugorzędny. Po części dlatego, że w Polsce od ponad dwudziestu lat krzewi się w społeczeństwie analfabetyzm ekonomiczny, a ściślej – jest on krzewiony przez system edukacji, środki masowego przekazu i czynniki polityczne (budujące analfabetyzm na osobistym przykładzie).
Po części dlatego, że wiele środowisk społecznych kręci się wyłącznie wokół problemów duchowych i „nie zniża się” do poważnego zainteresowania materialną sferą życia. Tego wątku nie będę szerzej rozwijał, lecz nie jest on bynajmniej drugorzędny. Po części dlatego, że w Polsce od ponad dwudziestu lat krzewi się w społeczeństwie analfabetyzm ekonomiczny, a ściślej – jest on krzewiony przez system edukacji, środki masowego przekazu i czynniki polityczne (budujące analfabetyzm na osobistym przykładzie).
W pewnym sensie jest to warunek powodzenia
kampanii wywłaszczeniowych, gdyż małe zainteresowanie i brak
kompetencji eliminują możliwość kontroli i nacisku opinii
publicznej. Tak więc warto wspomnianym konsekwencjom poświęcić
więcej uwagi.
Po pierwsze, wywłaszczenie
wywołuje silny spadek dochodów kapitałowych zarówno ludności,
jak też budżetu państwa, bez których żadne państwo na dłuższą
metę nie może się obejść. Przez pewien czas ludność i budżet
mogą ratować się zapożyczaniem, tworząc w ten sposób iluzję
dobrobytu. Jednak w 100 procentach jest pewne, że taki stan musi
skończyć się upadkiem gospodarczym.
Po drugie, narasta uzależnienie
ekonomiczne od krajów trzecich i (nie miejmy złudzeń) zwłaszcza
od kreatorów wizji likwidacji Polski. Uzależnienie ekonomiczne jest
praktycznie biorąc jedyną drogą do narzucenia niekorzystnych dla
kraju relacji gospodarczych, a także wysoce szkodliwych ekonomicznie
i polityczne decyzji czy regulacji prawnych. W takich przypadkach
wzmacnia się lekceważenie interesu publicznego i rozwijają się
działania sprzeczne z tym interesem, co jest zgodne z długofalowym
scenariuszem likwidacyjnym.
Słabość gospodarki obraca się na niekorzyść
państwa. Dzisiaj opinia, iż słabość gospodarki wynika ze źle
lub naiwnie przeprowadzonej prywatyzacji jest przyjmowana
powszechnie. Tkwi w niej jednak pewne nieporozumienie, gdyż w
istocie rzeczy kompetencje prywatyzacyjne były dość znaczne (lecz
nie ze strony polskich „specjalistów od prywatyzacji”, lecz
doradców zagranicznych), tyle że służyły interesom zewnętrznym.
Ponieważ proces tzw. prywatyzacji przebiegał w długim, ponad
dwudziestoletnim horyzoncie czasowym, z upływem lat musiał ujawnić
się jego prawdziwy charakter. To proces kreowania rosnących
zagrożeń dla integralności terytorialnej państwa.
Tutaj na szczególne podkreślenie zasługuje
casus przemysłu stoczniowego.
Likwidacja tego przemysłu była niejako obnażeniem istoty przekształceń własnościowych: wywłaszczenia Polaków. To nie tylko kwestia kapitału i pracy. To przejaw niewyobrażalnego cynizmu i bezczelności rządu, torującego drogę do wyrugowania „polskiego żywiołu” z ziem zachodnich.
Wcześniej jednak słyszeliśmy preludium: sprzedaż STOENU niemieckiej firmie państwowej (co nie było prywatyzacją), która oddała w ręce niemieckie kompletny i stale aktualizowany system informacji adresowych o mieszkańcach Warszawy i centralnych instytucji państwowych. To wymowny przykład ignorowania podstawowych zasad bezpieczeństwa narodowego.
Likwidacja tego przemysłu była niejako obnażeniem istoty przekształceń własnościowych: wywłaszczenia Polaków. To nie tylko kwestia kapitału i pracy. To przejaw niewyobrażalnego cynizmu i bezczelności rządu, torującego drogę do wyrugowania „polskiego żywiołu” z ziem zachodnich.
Wcześniej jednak słyszeliśmy preludium: sprzedaż STOENU niemieckiej firmie państwowej (co nie było prywatyzacją), która oddała w ręce niemieckie kompletny i stale aktualizowany system informacji adresowych o mieszkańcach Warszawy i centralnych instytucji państwowych. To wymowny przykład ignorowania podstawowych zasad bezpieczeństwa narodowego.
Utrata zdolności obronnych
Utrata możliwości oporu zbrojnego jest warunkiem
likwidacji państwa.
„Bezbronna twierdza zachęca do agresji,
zwłaszcza kiedy ukryto w niej bogaty łup. Agresorzy zrobią
wszystko, by zracjonalizować wrogość, zresztą zawsze to robią”
(Joseph Schumpeter). Obecnie mamy pod tym względem w Polsce
jednoznaczną sytuację: likwidacja przemysłu obronnego oraz
kuriozalna redukcja sił zbrojnych RP, to fakty niepodważalne.
Przyznaje to nawet obecne kierownictwo MON, które walnie przyczyniło
się do ostatecznej utraty zdolności obronnych państwa.
Do podstaw ekonomiki obrony należy stwierdzenie,
że współcześnie możliwości obrony narodowej są w prostej linii
konsekwencją potencjału ekonomicznego kraju, w tym zwłaszcza
przemysłu zbrojeniowego i ośrodków rozwoju zaawansowanych
technologii. Jednakże przemysł i ośrodki badawcze były dławione
i wyprzedawane, zaś wydatki związane z obroną kierowano na zakup
uzbrojenia za granicą, w znacznej części – kosztownego w
eksploatacji demobilu. W rezultacie Polska stała się w 2008
roku piątym (po Izraelu, Arabii Saudyjskiej, Korei Południowej i
Egipcie) importerem amerykańskiego uzbrojenia (na kwotę 734 mln).
W bliskiej perspektywie utrata zdolności
obronnych tworzy niebezpieczną sytuacje także dla kadry wojskowej,
która zawsze może być potraktowana jako potencjalne źródło
organizacji oporu zbrojnego. Jest to niemal pewne, ponieważ kadra
wojskowa, mimo wielu perturbacji i indywidualnych przejawów
konformizmu, była ważnym ośrodkiem wychowania patriotycznego i
kontynuacji tradycji niepodległościowych (co wynikało przede
wszystkim z głębszego rozumienia potrzeby obrony Polski).
Eksterminacja elit
Na ogół eksterminację polskich elit kojarzy się
z okresem wojny oraz powojennymi represjami sowieckimi. Wielu
słusznie upatruje w podejmowanych przeciw tym elitom barbarzyńskich
i nieludzkich akcji celowego, długofalowego działania, co zresztą
jest dobrze udokumentowane.
Nie chodziło o sporadyczne akcje, lecz o realizację szczegółowo zaprogramowanych wizji przyszłości. W przypadku Niemiec decydowały motywy eksterminacji ludności polskiej, zaś w przypadku Związku Sowieckiego o wyeliminowanie faktycznego i potencjalnego oporu. Nie chodziło też wyłącznie o fizyczną eksterminację ludności, lecz również o represje wobec nieposłusznych, o usunięcie wielu wartościowych ludzi z życia publicznego i degradację społeczną środowisk ważnych dla życia publicznego.
Nie chodziło o sporadyczne akcje, lecz o realizację szczegółowo zaprogramowanych wizji przyszłości. W przypadku Niemiec decydowały motywy eksterminacji ludności polskiej, zaś w przypadku Związku Sowieckiego o wyeliminowanie faktycznego i potencjalnego oporu. Nie chodziło też wyłącznie o fizyczną eksterminację ludności, lecz również o represje wobec nieposłusznych, o usunięcie wielu wartościowych ludzi z życia publicznego i degradację społeczną środowisk ważnych dla życia publicznego.
Dzisiaj musimy zastanowić się, dlaczego tak
głęboko traumatyczne doświadczenie historyczne Polaków nie
zaowocowało stworzeniem mocnego sprzeciwu wobec podobnych ekscesów
w ostatnim dwudziestoleciu. Gdyż nie można już dalej zakrywać
oczu przed licznymi faktami, że proces eksterminacji polskich elit
ma dalej miejsce i co więcej – ostatnio ulega intensyfikacji. Jak
poprzednio, nie zamierzam wikłać się w dociekania, jakie przyczyny
czy decyzje doprowadzały do tej eksterminacji, zwłaszcza elity
politycznej i wojskowej.
Katastrofy w Smoleńsku i wcześniej koło
Mirosławca (śmierć polskiej elity wojsk lotniczych), mają
przecież wszelkie znamiona eksterminacji. Wpisuje się ona w
zagęszczający się coraz bardziej „klimat” agresji i proces
bezwzględnego eliminowania z życia publicznego ludzi oraz
organizacji działających z poświęceniem dla dobra Polski. Wymaga
podkreślenia przede wszystkim olbrzymie skumulowanie faktów
wskazujących na celowe, systematyczne i zorganizowane działania
represyjne.
Główną przyczyną „słabości” środowisk
patriotycznych i propaństwowych nie są konflikty wewnętrzne,
niezdolność jednoczenia się czy pasywność, lecz rozbijactwo i
represyjność ze strony czynników realizujących wizję likwidacji
Polski. Do tego używa się instytucji publicznych (prokurator,
sądów, służb specjalnych).
Działania represyjne wobec ludzi i organizacji
troszczących się o dobro publiczne są głęboko amoralne. To jest
najbardziej niebezpieczne, gdyż oznacza brak hamulców przed
wykorzystaniem nawet najbardziej haniebnych środków sprawowania
władzy. W tym kontekście wizja likwidacji Polski nie wydaje się
czymś niezwykłym, skoro jest to wizja skrajnie wroga wobec
tendencji patriotycznych i państwowych. W tym kontekście wytężone
działania represyjne wobec Radia Maryja i podejmowana obecnie próba
jego likwidacji są przejrzyste i wytłumaczalne.
Poza najbardziej jaskrawymi przykładami represji
(nie wyłączając zabójstw na tle politycznym), które nie
doczekały się niestety wyjaśnienia, mamy do czynienia z lawiną
eliminacji z życia publicznego setek naukowców, duchownych, ludzi
kultury, przedsiębiorców, rolników itp. Szczególnie bolesnym
zjawiskiem jest uderzanie i usiłowanie skompromitowania
potencjalnych przywódców duchowych Polaków. Po bardzo uważnym
przyjrzeniu się sprawie, tak właśnie odczytuję wyrok śmierci
cywilnej wydany na arcybiskupa ks. prof. Stanisława Wielgusa.
Gipsowanie ust
Trzecim ważnym elementem wpisującym się w
scenariusz likwidacji Polski i eksterminacji Polaków jest forsowanie
idei i propagandy wprowadzających chaos myślowy, nieuctwo oraz brak
odpowiedzialności. Tej kwestii także tutaj nie chcę szerzej
omawiać, ale nie jest ona słabo rozpoznana. Warto znowu podkreślić,
że nie chodzi o splot przypadków czy spontaniczne działania, lecz
o precyzyjnie opracowany program ideowo-polityczny, obecnie poddawany
silnym zabiegom korygującym (wskutek zderzenia z realiami kryzysu
globalnego). Program ten, o czym łatwo się przekonać czytając
liczne zwierzenia i projekty czołowych postaci środowisk
neoliberalnych, jest programem darwinizmu społecznego i
ekonomicznego. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, co znaczy
darwinizm społeczny, a zwłaszcza z tego, że zapala on zielone
światło dla eksterminacji ludności świata. Jest to m.in. program
przewidujący w duchu darwinistycznym redukcję ludności świata do
1-2 miliardów (polecam teksty Lesława Michnowskiego).
Procesem mającym zapewnić skuteczność realizacji wspomnianej wizji (zarówno w wymiarze polskim, jak i globalnym) jest zablokowanie głosu opinii publicznej; zastąpienie go orwellowską prawdą. Ten długotrwały proces jest w naszym kraju bardzo widoczny, poczynając od przechwycenia koncernu medialnego PZPR (czyli RSW) przez środowiska neoliberalne, poprzez wprowadzanie na rynek antynarodowych mediów pochodzenia zagranicznego, a dalej przez okiełznanie mediów publicznych.
Procesem mającym zapewnić skuteczność realizacji wspomnianej wizji (zarówno w wymiarze polskim, jak i globalnym) jest zablokowanie głosu opinii publicznej; zastąpienie go orwellowską prawdą. Ten długotrwały proces jest w naszym kraju bardzo widoczny, poczynając od przechwycenia koncernu medialnego PZPR (czyli RSW) przez środowiska neoliberalne, poprzez wprowadzanie na rynek antynarodowych mediów pochodzenia zagranicznego, a dalej przez okiełznanie mediów publicznych.
Główną i wyjątkowo trudną do pokonania
barierą do ostatecznego rozprawienia się z polską opinią
publiczną jest Radio Maryja. Wcale nie chodzi o radio. Chodzi o
zagipsowanie ust kilkunastu milionów Polaków,
którzy dzięki dziełu Redemptorystów mają otwartą przestrzeń
publiczną. Zamknięcie tej przestrzeni jest obecnie głównym
problemem scenariusza likwidacyjnego, gdyż niweczy ona jeden z
ważniejszych czynników totalitarnego sprawowania władzy: kontroli
nad mediami. Jest wysoce prawdopodobne, że w realizacji scenariusza
likwidacyjnego brakuje już tylko tego, takiej kropki nad i.
Przyjmowanie za dobą monetę od dłuższego czasu wysuwanych „argumentów” za likwidacją Radia, a w ostateczności jego neutralizacji, byłoby dziś wręcz śmieszne. Tak samo śmieszne byłoby uznanie za bezstronną decyzję o nie przedłużaniu koncesji. Likwidacja Radia byłaby momentem kulminacyjnym: akcją likwidacyjną pod względem cynizmu i bezczelności przewyższającą likwidację przemysłu stoczniowego.
Przyjmowanie za dobą monetę od dłuższego czasu wysuwanych „argumentów” za likwidacją Radia, a w ostateczności jego neutralizacji, byłoby dziś wręcz śmieszne. Tak samo śmieszne byłoby uznanie za bezstronną decyzję o nie przedłużaniu koncesji. Likwidacja Radia byłaby momentem kulminacyjnym: akcją likwidacyjną pod względem cynizmu i bezczelności przewyższającą likwidację przemysłu stoczniowego.
Ale jest coś jeszcze.
Totalitaryzm
Niektórzy uciekają się do łagodnej perswazji
sygnalizując, że nawet w interesie rządzących Radio Maryja należy
zostawić w spokoju, może bowiem stanowić swoisty wentyl
bezpieczeństwa.
Ja w to nie wierzę.
Ja w to nie wierzę.
Bardziej prawdopodobny jest wariant
wprowadzenia systemu rządów totalitarnych. Niektóre
elementy tej dyktatury wyłaniają się z polskiej rzeczywistości
(zaś bledną ich przeciwieństwa, takie jak: demokracja,
wielopartyjność, wolność słowa).
Głównym narzędziem totalitaryzmu jest terror,
który łączy dwa pierwiastki: kult siły i brutalne traktowanie
społeczeństwa. Zarówno kult siły jak i bezwzględność wobec
społeczeństwa (a przynajmniej jego większości) w systemach
totalitarnych jest usprawiedliwiany potrzebą skutecznej realizacji
zadanej wizji.
W ciągu minionego dwudziestolecia pojawiło się w Polsce wielu polityków, którzy demonstrują odpowiednie predyspozycje i zapatrywania, aby stosować totalitarne metody rządów. Teraz dotyka to szczytów władzy.
W ciągu minionego dwudziestolecia pojawiło się w Polsce wielu polityków, którzy demonstrują odpowiednie predyspozycje i zapatrywania, aby stosować totalitarne metody rządów. Teraz dotyka to szczytów władzy.
Mam w pamięci wypowiedzi wygłaszane na krótko
przed obaleniem rządu Jana Olszewskiego, które warto tutaj
przytoczyć (są to relacje ze spotkania w warszawskim Klubie
Dziennikarzy):
- autorytet może mieć ktoś, kto posiada siłę, która przekłada się na skuteczność działania;
- Nie ma co się „modlić do społeczeństwa o spokój”. Każda władza w tym kraju musi pogodzić się z tym, że będzie znienawidzona. Musi mieć tez odwagę podejmowania niepopularnych decyzji. Usuwa głodujących chłopów, bo ma cel; („coś do zrobienia”);
- autorytet może mieć ktoś, kto posiada siłę, która przekłada się na skuteczność działania;
- Nie ma co się „modlić do społeczeństwa o spokój”. Każda władza w tym kraju musi pogodzić się z tym, że będzie znienawidzona. Musi mieć tez odwagę podejmowania niepopularnych decyzji. Usuwa głodujących chłopów, bo ma cel; („coś do zrobienia”);
- potrzeba zintegrowanego układu władzy;
- demokracja nie jest wartością najwyższą.
Jest bardzo ważna, ale ma przede wszystkim służyć transformacji i
innym celom.
Są to fragmenty z artykułu A. Gutkowskiej,
„Poglądy pana Tuska” („Życie Gospodarcze”,
nr 23 z 7 czerwca 1992 r.). Chciałbym znaleźć choćby mało
znaczące czyny obecnego premiera, które wskazywałyby na odejście
od tak pojmowanego „liberalizmu”. Czyny a nie słowa, których
nie brakuje. Ówczesne poglądy obecnego premiera i przywódcy partii
rządzącej odczytuję jako ofertę bezwarunkowego „służenia
transformacji”.
Czy zatem „służenie transformacji” jest
dobrym synonimem „służenia wizji likwidacyjnej”? Nie dla
wszystkich odpowiedź jest oczywista. To zależy od tego, czy ludzie
służący transformacji mają jasne pojęcie, komu służą. Zapewne
niektórzy takie pojęcie mają. Jednak świadomie czy nieświadomie
wszyscy oni służą wizji likwidacyjnej.
Bo cynizm i głupota często idą w parze.
Prof.
dr hab. Artur Śliwiński
Tylko ryba nie bierze
http://alexjones.pl/pl/aj/aj-polska/aj-gospodarka-polska/item/18823-tylko-ryba-nie-bierze
Mieliśmy być
liderem w Unii Europejskiej. No i jesteśmy... w korupcji, i
przestępstwach finansowych, w wyniku których Polska tylko w 2011
roku straciła ponad 9 miliardów dolarów. W latach 2002-2011
skumulowana wartość strat sięgnęła sumy wręcz astronomicznej,
czyli 49,39 mld dolarów, a w okresie tym średnio rocznie wypływało
z Polski blisko 5 mld „zielonych”. W 2011 roku było to 9,14
mld., w 2010 - 10,62 mld. Lepiej było w latach 2002-2005, gdy
odpływy wynosiły od 0,4 do maksymalnie 1,9 mld dolarów. Nie są to
dane wzięte z sufitu, gdyż pochodzą z opublikowanego w tych dniach
raportu waszyngtońskiej pozarządowej organizacji Global Financial
Integrity.
Mafijna ośmiornica rozkwita u nas w najlepsze,
nie dziwi więc że także w rankingu światowym Polska w
wyprowadzaniu „brudnych pieniędzy” lokuje się na wysokim, bo na
osiemnastym miejscu spośród 150 państw ujętych w raporcie. A
przecież po 1989 roku bez końca słyszeliśmy, że priorytetem
każdej kolejnej ekipy, nieważne lewicowej czy prawicowej, jest
stworzenie przejrzystego prawa uniemożliwiającego korupcję, brudny
biznes oraz transfer nielegalnego kapitału z kraju. Kończyło
się oczywiście na zapowiedziach, gdyż przecież politycy musieliby
być szaleni tworząc prawo uderzające w ich własne interesy. Stąd
pełno w nim luk umożliwiających obchodzenie przepisów, a prace
sejmowych komisji śledczych kończyły się z zasady niczym, stając
się trampoliną do kariery politycznej tego czy innego posła.
Premier Donald Tusk też co i raz zapowiada, że
nie będzie przekrętów. Po raz pierwszy o „podjęciu rzeczywistej
walki z korupcją” zapewniał w październiku 2007 roku w swoich
obietnicach wyborczych, a ostatnio na konwencji Platformy
Obywatelskiej groził wymieceniem żelazną miotłą korupcji tak w
macierzystej partii jak i w Polsce.
„Każdy, kto złamał lub złamie prawo, a sprawuje władzę, niech się szykuje na spotkanie ze służbami, które przebudowaliśmy po to, by jeszcze mocniej, bardziej precyzyjnie kontrolowały władzę i wydawanie środków publicznych. (…) Chcę bardzo mocno podkreślić, że jeśli kogoś męczy uczciwe sprawowanie funkcji, to będzie się musiał pożegnać, wpierw z funkcją, a potem z możliwością reprezentowania PO gdziekolwiek w Polsce”
Ze strony premiera jest to wyłącznie zabieg
marketingowy. Inaczej badanie CBOS z lipca 2013 roku nie byłoby dla
Tuska po prostu miażdżące. Ponad 80 procent respondentów uznaje
świat polityki za przesiąknięty korupcją, nieuczciwym lobbingiem
i nepotyzmem, a 66 procent uważa, że rząd nie ma politycznej woli,
by korupcję zwalczać. W 2010 roku było to o dwadzieścia procent
mniej.
Piotr Jakucki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz