czwartek, 16 lipca 2009

Awaria, spotkania, zadymy i inne..

Wreszcie normalnie. Ale od początku. Kiedy pewnego dnia pracowałem z komputerem pisząc jakiś dokument na chwilę przygasło światło. Radio zamilkło na chwilę, ale zaraz się odezwało. W tym samym czasie „zgasł” mój komputer, niestety już więcej się nie „podniósł”. Zaniosłem go do serwisu i mi powiedzieli, że gdybym go nie pozbawił „zdechłej” baterii (bałem się, że z niej coś może wyciec, co uszkodziłoby komputer), to prawdopodobnie nie byłoby problemu. Na szczęście za tydzień zadzwonili do mnie, że udało się naprawić komputer i że miałem szczęście, bo płyta główna nie została całkowicie zniszczona. Teraz nadrabiam zaległości.


W tak zwanym międzyczasie odwiedził mnie zięć (zdjęcie obok), który przywiózł mi nowiutki komputer i cyfrowy aparat fotograficzny. W ten sposób będę mógł zamieszczać więcej zdjęć. Szkoda jedynie, że odwiedziny trwały jedynie parę godzin, co ograniczyło naszą rozmowę. Szkoda, bo pamiętam zawsze nam się dobrze rozmawiało. Może następnym razem...




Drugie odwiedziny zza Wielkiej Wody to były odwiedziny mojej siostry, która „wpadła” do mnie przy okazji wycieczki do Norwegii. Początkowo planowaliśmy dużą imprezę z przyjaciółmi z Malucha, ale moja siostra w kolejnym telefonie wspomniała, że się kiepsko czuje. Objawy były na tyle poważne, że zadzwoniłem do Andrzeja i odwołałem spotkanie. Kiedy jednak ona przyjechała na Dworzec Wschodni z Oslo via Gdańsk, na peronie okazało się, że nie jest tak źle i zdecydowała się jednak, żeby zaprosić na wieczór gości. Niemniej jednak, przez to odwoływanie i „pistoletowy” termin zaproszenia (moja siostra przyjechała na dwa dni), przyszło tylko niecałe dziesięć osób. Pomimo wszystko było miłe spotkanie zakończone śpiewankami starych, rajdowych piosenek z gitarą. Odnośnie zdrowia mojej siostry jestem jednak zaniepokojony. Może jak przyjedzie na jesieni to zrobi sobie badania i coś wymyślimy.










Z innych spraw, to u Antka nie za dobrze, znowu odmawia leczenia, nawet kroplówki z soli fizjologicznej, aby mu usunąć nadmiar wapnia. A hiperkalcemia od razu daje znać.. wymioty, bóle brzucha (wrzody), splątanie, senność.. Nawet już nie tolerował głośnych rozmów (powinienem powiedzieć normalnych) i z jego żoną musieliśmy szeptać. W końcu jednak dał się przekonać i wziął parę kroplówek. Od razu odżył, i nawet zaczął się uśmiechać. To nieprawdopodobne, ale bardzo lubię kiedy on się uśmiecha. Pomimo to schudł niepomiernie, po prostu skóra i kości, a jego żona żartowała, że jak przyszła lekarka to musiała go szukać w łóżku. Przyniosłem mu dzikie czereśnie z Puszczy Kampinoskiej, aby trochę poczuł oddech lasu.. Z widocznym zadowoleniem zjadł niewielką ilość tych czereśni i serdecznie mi podziękował. Niestety, wydaje mi się, że zbyt łapczywie je jadł i skończyło się na wymiotach.








..

Poza tym Komitet Obrony Lokatorów ma się dobrze i obecni jesteśmy na wszelkich Radach Warszawy (zdjęcia), Dzielnicy, pikietach (zdjęcia) i w bezpośredniej akcji obrony lokatorów przed arogancją urzędników (zdjęcia).



We wtorek, przy okazji innego spotkania, wraz z przyjaciółmi, poszedłem do pizzerii. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że wiele osób, które tam przyszły to artyści. Korzystając z tego, poprosiłem Joannę, jedną z artystów o narysowanie mojego portretu, co też, przy pizzy, uczyniła (w załączeniu obok). Joanna prowadzi swój blog pod adresem

http://celticdesigns.bloog.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz