W zeszły piątek na spotkanie DDA/DDD przyszła Wiola. Już po spotkaniu zaczęliśmy rozmawiać ja, Tomek i Wiola. W pewnym momencie ja wspomniałem, że w niedzielę jadę do Łochowa na 45 lecie… a ona na to.. Malucha! Aż mnie zatkało!. Ni w pięć ni w dziewięć, gdzieś u Zygmunta na spotkaniu 12-krokowym spotykają się ludzie z tego samego Klubu. Pamiętam wspomniałem jej, że Krzyś dzwonił do mnie i zaproponował, żebyśmy pojechali razem i zaoferował miejsce w samochodzie. Wiola też chciała jechać, ale nie miała transportu, więc spytała mnie, czy byłoby tam jeszcze jedno miejsce dla niej? Zadzwoniłem więc do Krzysia i pojechaliśmy razem. Na miejscu przyjechało, na moje oko, jakieś 500 osób. W różnym wieku, od kilku do kilkudziesięciu lat. Wprawdzie było zimno i wiał wiatr, ale ognisko było udane. Na początku uformowały się dwa „zespoły”: weterani i studenci. Ja i Krzyś oczywiście należeliśmy do weteranów, ale Wiola nie należała ani do nas, ani do studentów, coś pomiędzy. Chociaż ja ją do nas zapraszałem. Zresztą ona (podobnie jak ja) nie kończyła Elektroniki na Politechnice Warszawskiej (po prostu przybłędy). Oczywiście problem był w repertuarze piosenek. Szkoda, że moja siostra nie była obecna, bo zaraz byśmy zdominowali całość, a tak na początku się nie kleiło, chociaż nawet organizatorzy postarali się o wydrukowanie śpiewnika (ale ze śpiewnika myśmy nie znali żadnej piosenki). W końcu zaczęliśmy śpiewać na zmianę ze śpiewnika i z pamięci te stare rajdowe piosenki. Już koło północy wstał Jaś i zakomunikował, że wprawdzie teraz obchodzimy 45 lecie, ale za trzy lata czeka nas pięćdziesięciolecie. Powodem tego była jakaś dyskrepancja wśród członków klubu. Wprawdzie z nami był Andrzej, drugi Prezes Klubu, a pierwszy prezes też był obecny w postaci specjalnego nagrania „przemówienia” odegranego z samochodowego nagłośnienia, więc być może Jaś miał rację, ale w tym momencie ja się odezwałem i stwierdziłem, że nie ma o co się spierać, ponieważ w środku był Czernobyl :) i komputery na Elektronice się przegrzały. Wszak już wtedy mieliśmy kryzys i najwyraźniej nie dowieźli prądu, przez co Maluch odmłodniał:).
Do domu wróciłem o godzinie 3 rano.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz