Parę dni temu wszystkie media zajmowały się aferą podsłuchową. Dla niewtajemniczonych wspomnę, że chodzi o opublikowanie nagrań rozmów m. in. Marka Belki, prezesa Narodowego Banku Polskiego z Bartłomiejem Sienkiewiczem, ministrem spraw wewnętrznych i koordynatorem służb specjalnych w rządzie Donalda Tuska, i wielu innych prominentnych ludzi z kręgu Platformy Obywatelskiej, w których odkrywają swoje prawdziwe oblicze mafijne PO, kompromitujące polityków, a także łamiące konstytucję, co powinno skutkować Trybunałem Stanu.
A dziś znowu Golgota picnic...
Afera podsłuchowa
objęła najwyższe czynniki państwa. No przecież trzeba to
wyciszyć! Jakie tematy są najlepsze do tego? Aborcja, eutanazja,
gender? Ale te tematy są już zgrane, więc trzeba było sięgnąć
po „Golgota picnic”. Niestety wiele ludzi dało się na to nabrać, organizując protesty i przez to nakręcało koniunkturę. „Obrońcy” wolności słowa ruszyli do ataku i zorganizowali głośne czytanie w 30 miastach. Kto to
sfinansował? To jest klucz do rozwiązania. Ja nie jestem ekspertem
w śledzeniu takich pieniędzy, niemniej jednak stawiam orzechy
przeciw dolarom, że źródło tych pieniędzy jest wspólne, a mam
przeczucie, że było to sfinansowane z moich, podatnika, pieniędzy.
Oczywiście afera podsłuchowa uderzyła w obecną klikę rządową,
ale przecież nie chodziło o to, aby obalić rząd. Chodziło o
pogrożenie palcem, bo przecież za redaktorem naczelnym „Wprost”,
stał ktoś potężniejszy od Tuska, inaczej on by się nie odważył
wyjechać z tymi taśmami. Przecież ujawnienie takich taśm
znaczyłoby śmierć tygodnika, albo... upadek rządu. A nic takiego
nie nastąpiło. Natomiast mamy Golgota piknik w 30 miastach. Kto to
sfinansował? Resztę pozostawiam czytelnikowi do przemyślenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz