poniedziałek, 16 lutego 2009

Historia dwóch tygodni cz. III.

To był już wtorek 20 stycznia 2009. Po przyjściu do domu od Antka wieczorem zadzwonił kolega, że we czwartek jest międzynarodowa konferencja, na którą ja powinienem pójść i wygłosić prezentację (oczywiście po angielsku). Praktycznie został mi jeden dzień (środa) na przygotowanie. Ale przynajmniej z Antkiem trochę się ruszyło, więc się przygotowuję, pomyślałem. Ale wcale mi to nie szło, bo cały byłem w nerwach z powodu Antka, sekty, Kosmatego etc.

W czwartek poszedłem na tę konferencję. Miał być również Andrzej, ale nie przyszedł. W pierwszym dniu obrady odbywały się w sekcjach Fiz-Chem, Tox i Eco-Tox. Szkoda, że nie było jeszcze DeTox. Chociaż ja nie jestem pracownikiem IOŚ-u, i chociaż sercem mi było bliżej do Toxu, to jednak poszedłem na Eco-Tox. Choć kiepsko przygotowany, ale wygłosiłem tę prezentację, na której udowodniłem, że całe to międzynarodowe gremium nie reprezentuje najwyższego poziomu naukowego i delikatnie mówiąc nie orientuje się w literaturze. A ja przedstawiałem takie nowinki, jak osiągnięcia Warburga z 1930 roku (nagroda Nobla),


potem przeszedłem do tych „z ostatniej chwili” z 1998 roku, czyli sprzed 11 lat. Chciałem jeszcze trochę zawadzić o problemy Toxu, ale Niemka i Austriaczka zwróciła mi uwagę, że to nie jest tematem tej sekcji. W piątek na sesji plenarnej siedzę i widzę, że to po prostu „mielenie o niczym”, a że byłem trochę wyczerpany, więc nieco odpoczywałem. Przewodniczący sekcji Eco-Tox podsumował obrady sekcji i moje uwagi skwitował jednym zdaniem, po prostu nie zauważył doniosłości mojej prezentacji (może miał trudności z angielskim). W przerwie obrad, podeszła do mnie Niemka i powiedziała, że powinienem powtórzyć swoją prezentację na sesji plenarnej, na co ja zareagowałem, że nie chcę się narzucać, więc ona poszła do przewodniczącego sesji i powiedziała, że ja powinienem powtórzyć swoją prezentację. Przewodniczący nie miał wyjścia i wyszedłem ze swoją prezentacją i nowinkami, w których udowodniłem, że europejskie normy toksyczności są co najmniej 1000 krotnie za wysokie w stosunku do rzeczywistego poziomu toksyczności formaldehydu. Zagotowało się na sali, a jeden Austriak zaproponował zmianę klasyfikacji formaldehydu z trzeciej grupy rakotwórczości do pierwszej. Dla mnie jednak nie to było najważniejsze. Dla mnie najważniejsze było to, że mnie musiała promować Niemka, a nie Polak, przewodniczący sekcji. Po prostu wstyd. Jak zwykle w Polsce tacy zakompleksieni ludzie powodują, że marketing polityczny, naukowy po prostu nie istnieje (weźmy np. Powstanie Warszawskie, czy rozszyfrowanie Enigmy, etc.). Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd.

W niedzielę poszedłem do Puszczy, aby odparować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz